"Tatusiu, a kiedy znów pójdę do przedszkola?" - pada pytanie i trudno się nie uśmiechnąć. A to przecież tylko dwa dni weekendu i jeden wolny poniedziałek. Więc wyjaśniam z uśmiechem, że jeszcze dzisiaj, jutro i potem we wtorek pojedziemy do przedszkola.
Szymon bardzo lubi chodzić do przedszkola. Uczęszcza już drugi rok - a ja nawet nie wiem, kiedy minął ten czas. Ale gdy sięgnę pamięcią do początków przedszkola, też trudno się nie uśmiechnąć. Bo pamiętam dobrze, że nasz syn od samego początku szczerze polubił przedszkole. Być może dlatego, że dla niego przedszkole rozpoczęło się dwa tygodnie później?
Po połowie wakacji, w sierpniu dwa lata temu, Szymon dostał zapalenia stawu biodrowego - wylądował więc w szpitalu na prawie dwa tygodnie, unieruchomiony, a ja wraz z Mamą Sz. na zmianę u niego dyżurowaliśmy. Pod koniec wakacji, dosłownie w ostatnim tygodniu sierpnia, został zwolniony do domu. I wtedy podjęliśmy decyzję, by przez pierwsze dwa tygodnie września został jeszcze u Teściów. Baliśmy się, że gdy pójdzie do przedszkola, będzie od razu biegał i skakał na równi z innymi dzieciakami, a to niosło przecież ryzyko nawrotu choroby - jego bioderko było jeszcze wtedy mocno osłabione.
I muszę przyznać, że ten pierwszy miesiąc był bardzo udany, zarówno dla nas jak i dla niego. Szymon trafił do grupy fajnych trzylatków, wśród których szybko znalazł swoich najlepszych kolegów do zabawy. Również wychowawczynie jego grupy okazały się bardzo dobrymi i sympatycznymi paniami, które Szymon polubił.
Tym bardziej cieszyło nas, że Szymon pozytywnie przyjął przedszkole również dlatego, że - z uwagi na nasze godziny pracy - przebywał w przedszkolu niestety cały dzień, pełne osiem godzin. Jednak nigdy tak naprawdę - i mam na myśli zarówno pierwszy, jak i już teraz drugi rok - Szymon nie buntował się przed pójściem do przedszkola. Po prostu wie, że my idziemy do pracy, a on właśnie do przedszkola i jest to dla niego coś normalnego, zwyczajnego. Potem jest wspólny powrót do domu i reszta dnia spędzona razem.
Z czego jeszcze wynika to, że Szymon nigdy, nawet na samym początku, nie bał się zostawać w przedszkolu? Myślę, że miała na to wpływ opieka Teściów nad nim wcześniej. Odkąd Szymon skończył pół roku, codziennie woziliśmy go właśnie do Teściów, również na cały dzień. Szymon więc już wtedy nauczył się, że rano po prostu wychodzi się z domu. I potem przestawienie się z jeżdżenia do dziadków na jeżdżenie do przedszkola było o wiele łatwiejsze.
Teraz, gdy nasze dziecko ma cztery lata i chodzi do przedszkola już drugi rok, czasami sobie przypominam, jak to było na początku. Biegło się "jak na skrzydłach" do przedszkola po swoje dziecko zaraz po zakończeniu pracy, a potem szukało wzrokiem wśród wszystkich prac wiszących na przedszkolnej gazetce tej jednej, najważniejszej. I zawsze te same pytania: "jak było? Co robiliście? Czy byłeś grzeczny?". Pani przedszkolanka z uśmiechem kiwała głową, na znak że wszystko w porządku, a Szymon z wielkim uśmiechem wybiegał z sali i pokazywał, która praca była jego autorstwa.
Za dwa lata czeka nas kolejny etap - szkoła podstawowa. I pewnie nie unikniemy obaw i strachu o to, jak Szymon sobie poradzi, jak odnajdzie się w nowym środowisku i w nowych warunkach. Ale mamy nadzieję, że - tak, jak było z przedszkolem - również ze szkołą Szymon nie będzie miał problemów.
Zdjęcie: Fotolia