Sięgając do przewodnika można przeczytać, że Sozopol jest najstarszym, leżącym na wybrzeżu Morza Czarnego bułgarskim miastem. W sezonie letnim tętni życiem, a w pozostałą część roku ta senna, rybacka wioska jest mekką malarzy, pisarzy i reszty artystycznych dusz. Sozopol zachwyca architekturą, urzeka wspaniałymi widokami i rozkochuje w sobie tłumy turystów. A czym urzekł mnie i czemu jest to moje wyjątkowe miejsce na ziemi?
Podróż autem okazała się ponad trzydziestogodzinnym koszmarem. Po kilkuset kilometrach nasza ukochana Skoda stała się potwornie niewygodna. Mały Brzdąc siedzący w swym zielonym foteliku krzyczał non stop. Jeść, pić, siku, kupę, nudno, kiedy będziemy nad morzem? Zamiast spać jak to zwykle robi w podróży wiercił się, piszczał, śpiewał i skutecznie wyprowadzał nas z równowagi.
W aucie naszych przyjaciół sytuacja wyglądała jeszcze gorzej. Starsza Koleżanka Małego Brzdąca wymiotowała raz po raz płacząc, że boli ją brzuszek.
Na jednym z kolejnych postojów płakałam rzewnie, cedząc przez zęby, że ja chcę do domu, że to bez sensu, że nigdy więcej autem. O dalszym ciągu podróży wolałabym zapomnieć. Raz na zawsze wymazać z pamięci widok tych obdrapanych bloków, wyschniętych pól, zaniedbanych domów i tej bylejakości.
Na miejsce dojechaliśmy wieczorem. Wykończeni podróżą czym prędzej pobiegliśmy do swoich apartamentów. Szybki prysznic, czysta piżamka, kolacja dla Małego Brzdąca i zasłużona wyprawa do łóżka. Po kilku godzinach twardego snu obudziło nas słońce wdzierające się do naszej sypialni. Mały Brzdąc kipiał z niecierpliwości. ‘Na plażę, na plażę’ – krzyczał, a Starsza Koleżanka skutecznie mu w tym wtórowała.
Po chwili spaceru wąskimi uliczkami Sozopola wiedziałam już, że Bóg postanowił wynagrodzić mi te dwa dni w aucie. Charakterystyczna zabudowa miasta zachwyciła mnie od pierwszego wejrzenia. Drewniane, zabytkowe domy z wysuniętymi górnymi kondygnacjami, piękne rośliny, drzewa figowe i ten niepowtarzalny czarujący klimat.
Gdy doszliśmy na plażę Mały Brzdąc i jego Starsza Koleżanka skakali z zachwytu. W Sozopolu są dwie piaszczyste i bardzo szerokie plaże. Jedna znajduje się w starej, zabytkowej części miasta, druga w nowej. Jak to w sierpniu bywa na plaży wylegiwała się masa ludzi. Ale plaża jest na tyle szeroka, że bez problemu można rozłożyć swoje plażowe gadżety. A będąc z dwójką kilkulatków mieliśmy ze sobą naprawdę wielki ekwipunek.
Upał był niemiłosierny, woda czysta i naprawdę bardzo ciepła. Mały Brzdąc i jego Starsza Koleżanka byli zachwyceni. A i my całkiem szczęśliwi siedzieliśmy w jednym z barów umiejscowionych na plaży i popijaliśmy zimne napoje (czasami nieco wyskokowe).
Wieczorny spacer sprawił, że moje zauroczenie tym miejscem przerodziło się w wielką miłość. Uliczki starego miasta po ciemku wyglądają jeszcze piękniej. Miasto tętni życiem, restauracje kuszą ciekawymi fasadami, na każdym rogu stoją stragany, grajkowie umilają czas, a rozanielonym turystom nie chce się wracać do domu.
Pierwszy obiad zjedliśmy w restauracji o której dużo czytaliśmy w Internecie. W słynnej wśród Polaków ‘Małgośce’ dają jeść dużo i tanio. Mały Brzdąc i Starsza Koleżanka jak przystało na rasowych niejadków dumali nad talerzem z frytkami.
Przez resztę wyjazdu stołowaliśmy się w wielu miejscach. Ekskluzywne restauracje, najnowsze auta pod ich wejściem, wystylizowani goście obwieszeni złotem i pyszne dania. Jedzenie bardzo smaczne. Wszechobecna sałatka szopska*, wyśmienite ryby, orzeźwiający chłodnik ogórkowy* i przecudowne desery. A wszystko to w cenie powiększonego zestawu w naszym McDonaldsie.
Sałatka Szopska
Warzywa trzeba pokroić w niewielkie kawałki, skropić oliwą, wymieszać i posypać po wierzchu startym serem.
Chłodnik ogórkowy
Ogórka trzeba obrać i pokroić w drobną kostkę. Kefir wymieszać z oliwą. Czosnek należy wycisnąć i rozetrzeć z solą i pieprzem. Wszystkie składniki trzeba ze sobą dobrze wymieszać, dodać posiekany koperek i ewentualnie doprawić solą i pieprzem.
Osobiście nie polecam jedzenia w ulicznych budkach. Popularne są tam naleśniki, pizza, kebaby oraz ciasta, torty i lody. Będąc na miejscu dwa tygodnie spotkałam się z wieloma przypadkami poważnych zatruć.
Urlopując w Sozopolu czuliśmy się jak ryby w wodzie. Zadziwiająco niskie ceny jedzenia, napojów, alkoholi, ubrań i wszelkich innych atrakcji sprawiły, że mogliśmy sobie pozwolić na bardzo wiele. Piwo w barze na plaży 2 zł, drink średnio 5 zł, dwudaniowy obiad w dobrej restauracji 15 zł, sprzedawana na plaży gorąca kukurydza 1 zł, godzina rower ów wodnych 20 zł. Cenowe eldorado.
To przepiękne miasteczko zapiera dech w piersi. Jest pełne niesamowitych kontrastów. Z jednej strony szykowne restauracje, eleganckie butiki i drogie auta zaparkowane gdzie popadnie. Z drugiej strony sklepy spożywcze daleko odbiegające od naszej normy. Letnie kino składające się z dwóch bali z rozciągniętym pomiędzy wielkim prześcieradłem, dziwne robactwo (pająki wielkości dłoni, stonogi i wielgachne ważki).
Choć w Sozopolu byłam kilka lat temu, a od czasu tego urlopu zwiedziliśmy wiele innych miejsc na świecie to zawsze chętnie wracam myślami do tego miejsca. Cudowny klimat, piękna pogoda, ciepła woda, szerokie plaże i zabytkowe ruiny oraz niepowtarzalna architektura sprawiły, że w moim odczuciu Sozopol to bardzo wyjątkowe miejsce.
Dla nas Sozopol jest wyjątkowy podwójnie. Oprócz pięknej, wakacyjnej opalenizny, setek zdjęć, cudownych wspomnień i kilku pamiątkowych gadżetów z Sozopola przywieźliśmy najwspanialszą pamiątkę – siostrę Małego Brzdąca.
Autor: Agaj 12345
Artykuł "Mały brzdąc w Bułgarii" został nagrodzony w konkursie "Podróżowanie jest fajne".
Zdjęcia: Agaj 12345