Mateusz tak się wkręcił w bycie testerem, że po przetestowaniu grzechotek na rączki i nóżki od razu chciał wracać do pracy. Zwłaszcza, że owa praca jest taka fajna! Tym razem, przyszło mu się zmierzyć z trzema dyndającymi stworami - Osiołkiem, Motylkiem i Pajączkiem. Kto wyszedł z tego starcia cało? Zobaczcie sami!
Nasze pierwsze wrażenie po wyjęciu z opakowania? Rewelacja! Śliczny, kolorowy, z zabawnym pyszczkiem i ze śmiesznymi kopytkami. Uszy osiołka są oklapnięte, ale gdy ściśnie się jego brzuszek (to raczej zadanie dla dorosłych), uszy podnoszą się do góry, wywołując salwy dziecięcego śmiechu. Przednie kopytka są plastikowe i gdy nasz zwierzaczek swobodnie dynda, stukają o siebie wydając zabawne dźwięki. Za to tylne kopytka szeleszczą, co jest niezwykle interesującym doznaniem, gdy się je żuje. Ogonek też da się podgryzać, ponieważ jest zakończony trzema supełkami. Idealna sprawa dla swędzących dziąsełek.
Gdy wieszaliśmy Osiołka na macie edukacyjnej, Mateusz długo mu się przyglądał, chętnie trącał rączkami i ciągnął za kopytka i ogonek. A w bujaczku, czy foteliku, za wszelką cenę starał się go ściągnąć i wpakować sobie do buzi.
Plusy za: kolory, faktury, wydawane dźwięki, różne wystające części do gryzienia i ślinienia. Minusy? Chyba jedynie fakt, że za ciężko jest wprawić uszy w ruch i maluch nie ma szansy tego zrobić sam.
Motylek niesamowicie spodobał się Mateuszkowi. Można by powiedzieć, że to miłość od pierwszego wejrzenia. I nie ma się czemu dziwić. Ten Motylek to prawdziwa kopalnia fajności! Mięciutki, kolorowy, przyciągający uwagę. Trochę grzechocze, trochę dzwoni, trochę szeleści, trochę piszczy. I ma superaśne lusterko na jednym ze skrzydełek! Mateuszowi szczególnie przypadły do gustu zwisające elementy do gryzienia - plastikowe kółeczka i gryzak przyczepiony do dolnego skrzydełka.
Zabawka jest naprawdę bardzo fajna i godna polecenia. Ma masę ciekawych rzeczy, które maluch może odkrywać, jedno po drugim. Dzięki temu zabawka tak szybko się nie nudzi. Prócz fajnych kolorów i wzorów (w tym tak przez nas lubianych czarno-białych), Mati znalazł na nim wiele ciekawych w dotyku faktur, jakże świetnych do miętoszenia.
Mam też wrażenie, że Motylek będzie się nadal świetnie sprawdzał nawet, kiedy Mateusz będzie starszy. Kryje w sobie tyle ciekawostek, że nie sposób je odkryć na raz, a wraz z wiekiem, gdy zmysły malucha się wyostrzają, coraz to nowsze elementy będą dostrzegane i kolejne 'sekrety' Freddiego będą zgłębiane. :)
Plusy: za wszystko. Minusy: brak.
Pajączek uroczy, niewielki. Mateuszowi przypadł do gustu, choć nie tak bardzo jak Osiołek i Motylek. Zabawka wygląda bardzo ładnie i jest porządnie wykonana. Każda nóżka zakończona jest kolorową skarpetką i według Mateusza każda smakuje przepysznie. :) Do brzuszka przymocowane jest kółeczko, które świetnie nadaje się do gryzienia. Dodatkowo, mocne pociągnięcie za kółeczko (prostuje się sznureczek wychodzący od kółka do zawieszenia) wyzwala wibracje. Czasem, gdy Mateusz był już znudzony, np. leżeniem na macie edukacyjnej, pociągałam za nie, a Pajączek na nowo przyciągał uwagę synka. Jednak zdarzały się też chwile, gdy to on sam wywoływał wibrowanie stworka, przez przypadek, a że nie był przygotowany na rezultat, wyglądał na wystraszonego. Ale nigdy na tyle, żeby się rozpłakać i zrazić. Wręcz odwrotnie, położony na macie, czy usadzony w bujaczku, zawsze chętnie po niego sięga.
Z uwagi na niewielkie rozmiary, zabawka jest fajna nie tylko gdy sobie dynda, ale także podana maluchowi do rączek. Łatwo się nią potrząsa, co wywołuje delikatne podzwanianie, bo w brzuszku Pajączek ma grzechoczącą kuleczkę.
Plusy przyznajemy za kolory, wzory, wibracje i kółeczko do gryzienia. Minusem jest chyba tylko to, że zabawka jest dość prosta i nie ma w sobie aż tyle do odkrywania co jej, opisani wyżej, poprzednicy.
Jak wszystkie zabawki marki Lamaze, te 3 sensoryczne "dyndadełka" są wykonane ze ogromną starannością, wszystkie materiały są najwyższej jakości, a kolory, wzory i tekstury świetnie nadają się nawet dla najmłodszych dzieci.
Mateuszowi wszystkie się bardzo podobają i chętnie się nimi bawi. Najbardziej do gustu przypadł mu Motylek, następny w kolejności jest Osiołek, a potem Pajączek.
Wszystkie trzy zabawki próbowaliśmy wieszać na macie edukacyjnej, w foteliku samochodowym, w gondoli wózka i na pałąku do zabawek w leżaczku-bujaczku. W tym zestawieniu najgorzej wypada fotelik samochodowy, ponieważ żadne z tych "dyndadełek" nie posiada rzepów, a jedynie plastikowe kółeczka do zawieszenia, co powoduje, że zwierzaki zsuwają się.
Ale w wózku, na macie, czy w bujaczku sprawdzają się bardzo dobrze!
Acha, co bardzo ważne - wszystkie te zabawki posiadają certyfikaty CE, nie zawierają BPA, ftalanów, ani PCV!
Jestem pracującą mamą trzech synów i zarazem trzech wcześniaków - Marcela, Maćka i Mateusza, uwielbiam nowe wyzwania, zwłaszcza takie, które pozwalają mi się rozwijać i zdobywać nowe umiejętności. Potrafię szare i nudne zamienić w coś świeżego, uwielbiam wszystko, co kreatywne. Staram się wychowywać dzieci w duchu bliskości, jestem fanką chust i pieluch wielorazowych. Prowadzę blog KreacjoWariacje.pl