Adopcja nie jest tematem lekkim, łatwym i przyjemnym. Ale z pewnością jest tematem ważnym. Zarówno z punktu widzenia dzieci, jak i dorosłych. Dlaczego tak jest i dlaczego w ogóle ludzie decydują się na adopcję? Czy adoptowanie dziecka czyni z nich bohaterów, czy męczenników? O tym wszystkim rozmawiamy z Karoliną, mamą adoptowanego Bąbelka i autorką bloga Nasze Bąbelkowo.
Karolina: Te stereotypy narastały w naszym społeczeństwie przez lata – a najśmieszniejsze jest to, że najczęściej tworzą je osoby, które z adopcją nigdy nie miały do czynienia i nie mają o niej nawet bladego pojęcia. Moim zdaniem wynika to z tego, że chyba zbyt mocno przeceniamy swoje geny – i uważamy je za "niczym nieskażone" oraz będące gwarancją wychowawczych sukcesów. A tak naprawdę to, jakim człowiekiem stanie się w przyszłości dziecko, zależy od całego szeregu najróżniejszych czynników – i wprawdzie geny również odgrywają tutaj istotną rolę, ale raczej nie stawiałabym ich na pierwszym miejscu, ponieważ może być to bardzo krzywdzące. Choroby, czy problemy wychowawcze występują przecież, zarówno w rodzinach biologicznych, jak i adopcyjnych – również w tak zwanych „dobrych domach” – więc to absolutnie nie fakt adopcji o tym przesądza.
Karolina: Na swojej adopcyjnej drodze mieliśmy do czynienia z całym wachlarzem bardzo zróżnicowanych reakcji. Najczęściej są one pozytywne – aczkolwiek kilka razy spotkaliśmy się też ze zdziwieniem, że zgłosiliśmy się do ośrodka adopcyjnego w takim młodym wieku (ja miałam wówczas 26 lat, a mój mąż – 27). Ludzie często podziwiają nas i traktują jak jakichś bohaterów, którzy dokonali nie wiadomo jak heroicznego i odważnego czynu. W takich sytuacjach zawsze staramy się wytłumaczyć im, że w adopcji nie ma absolutnie żadnego heroizmu – i że jest to po prostu spełnianie swoich marzeń o rodzicielstwie.
Zdarzają się też osoby, które wyraźnie nam współczują – co z kolei mnie strasznie dziwi, bo powiększenie się rodziny o nowego małego członka to raczej powód do radości. Na palcach jednej ręki mogę policzyć sąsiadów czy znajomych, którzy po prostu i najzwyczajniej w świecie nam pogratulowali – tak jak robi się to przeważnie w stosunku do rodziców biologicznych po narodzinach dziecka. Od niektórych usłyszałam natomiast "nie martw się, jeszcze będziecie mieli swoje" – podczas gdy ja się absolutnie nie martwię i w związku z adopcją towarzyszą mi wyłącznie dobre, pozytywne emocje. Powiem więcej – gdybyśmy mogli cofnąć się kilka lat wstecz to przekroczylibyśmy próg ośrodka adopcyjnego jeszcze szybciej, zupełnie pomijając wcześniejsze leczenie i wizyty w kolejnych lekarskich gabinetach.
Karolina: Nie wyobrażam sobie innej sytuacji. Dla dziecka taka informacja jest bardzo ważna z psychologicznego punktu widzenia – ponieważ to na niej opiera się budowanie własnej tożsamości. Nasz synek ma obecnie dopiero trzy latka – ale już od dłuższego czasu opowiadamy mu o tym, że był w brzuszku u innej mamy i że to ona go urodziła. Nie chcemy, żeby kiedyś dowiedział się tego od jakichś postronnych, przypadkowych osób – dlatego nie zamierzamy tego przed nim ukrywać i budować naszych wzajemnych relacji na kłamstwie czy niedomówieniach. Adopcja nie jest dla nas żadnym tematem tabu – i tak samo otwarcie rozmawiamy o niej z synkiem, jak i z innymi osobami w naszym otoczeniu.
Karolina: Mój teść początkowo był nastawiony do adopcji dziecka dosyć sceptycznie – i nawet próbował odwieść nas od tej decyzji. Dwa dni przed odebraniem synka z placówki nagle stanął pod naszymi drzwiami ze skrzynką narzędziową w dłoni – i zaoferował, że pomoże nam składać łóżeczko i inne mebelki do dziecięcego pokoju :) Aktualnie świata poza wnukiem nie widzi – podobnie zresztą, jak pozostali członkowie naszej familii. Moja babcia do tej pory za każdym razem płacze na widok Bąbelka i wciąż powtarza nam, jak bardzo się za nim stęskniła – nawet w sytuacji, kiedy ich ostatnie spotkanie miało miejsce dosłownie dzień wcześniej :) Nie przesadzę ani trochę jeśli powiem, że Junior jest oczkiem w głowie całej naszej rodziny.
Karolina: Mój mąż rzeczywiście potrzebował nieco więcej czasu, żeby zdecydować się na wizytę w ośrodku – ale też nie trwało to jakoś bardzo długo i w zasadzie już po dwóch, czy trzech miesiącach od naszej rozmowy na ten temat mieliśmy za sobą pierwsze, informacyjne spotkanie. Do tej pory wciąż powtarza, że aż nie może uwierzyć w to, jak naturalnie przyszło mu nawiązanie relacji z synkiem. Od samego początku chętnie mi przy nim pomagał, wstawał razem ze mną w nocy na karmienia, kąpał Bąbelka w wanience i bardzo aktywnie uczestniczył w jego pielęgnacji oraz wychowaniu. Uwielbiam obserwować z boku ich wspólne zabawy – i przysłuchiwać się wszelkim rozmowom na „męskie tematy”. ;)
Karolina: Trudno określić to jednoznacznie – ponieważ wszystko zależy od ośrodka adopcyjnego. Akurat w naszym ośrodku czas oczekiwania nie był zbyt długi – rok czasu czekaliśmy na samo rozpoczęcie kursu, a kolejny rok na telefon z "propozycją" dziecka. Niemniej jednak wiem, że w niektórych miastach czeka się zdecydowanie dłużej – i czasami trwa to nawet 3, czy 4 lata.
Karolina: Niektórym ludziom wydaje się pewnie, że adopcja polega na tym, iż jedziemy z urzędnikami do domu dziecka, wchodzimy na salę i wskazujemy palcem maluszka, którego pragniemy do siebie przyjąć. To nie tak! Podczas indywidualnych spotkań z psychologiem w ośrodku adopcyjnym kandydaci na rodziców mogą określić jakieś ogólne "kryteria" , jakimi postanowili się kierować. Można wstępnie i niezobowiązująco podać płeć oraz wiek dziecka, na jakie się czeka – jednak z doświadczeń naszych znajomych rodziców adopcyjnych wynika, że bardzo często te początkowo deklaracje ulegają zmianie. My akurat oczekiwaliśmy na dziecko do trzeciego roku życia – natomiast zadzwoniono do nas z propozycją trzymiesięcznego maleństwa. Znamy też ludzi, którzy absolutnie nie dopuszczali do siebie myśli o przysposobieniu więcej, niż jednego dziecka – a w tej chwili są rodzicami trzyosobowej gromadki. :)
Karolina: Podobnie jak wyżej, jest to uzależnione od ośrodka i wielu różnych czynników. Jednak "standardowo" szkolenie dla przyszłych rodziców trwa około trzech miesięcy. Warsztaty w grupach odbywają się raz w tygodniu i trwają jakieś 3-4 godziny. W międzyczasie jesteśmy też zapraszani na dodatkowe indywidualne rozmowy z pedagogiem i psychologiem oraz testy psychologiczne, gromadzimy wszystkie potrzebne dokumenty i gościmy pracowników ośrodka na wywiadzie środowiskowym u siebie w domu. W naszym ośrodku poza tymi procedurami byliśmy wszyscy zobowiązani również do odbycia weekendowych "dialogów", mających na celu wzmocnienie naszych więzi i relacji małżeńskich. Po jakichś dwóch tygodniach od zakończenia kursu otrzymaliśmy kwalifikację – i wtedy pozostawało nam już "tylko" oczekiwanie na TEN telefon (co ja osobiście uważam za najtrudniejszy etap – ponieważ nic się na nim nie dzieje i człowiek trwa w pewnego rodzaju zawieszeniu).
Karolina: Na szczęście jest coraz więcej literatury na ten temat – sama jakiś czas temu przygotowałam dla czytelników swojego bloga zestawienie przydatnych książek i filmów o adopcji. Jednak osobiście polecam też zadawanie pytań na forach internetowych dotyczących adopcji oraz w dedykowanych jej grupach na Facebooku. To właśnie tam można uzyskać najwięcej informacji "z pierwszej ręki " - od rodziców , którzy już mają wszystkie procedury za sobą. Ja również dzielę się własnymi doświadczeniami w zakładce "oswajamy adopcję " na swojej stronie - i bardzo chętnie odpowiadam na prywatne wiadomości mailowe od osób, które są na początku tej drogi i czują się na niej nieco zagubione. Jeżeli natomiast ktoś potrzebuje kompleksowych informacji na temat tego, jak przebiega procedura w konkretnym ośrodku w danym mieście – to najprościej zadzwonić do niego i umówić się na pierwsze, informacyjne spotkanie.
Karolina: Chyba tylko to, o czym wspomniałam już wcześniej - to znaczy, nie traciłabym tych dwóch lat na leczenie i zgłosiłabym się z mężem do ośrodka jeszcze szybciej. Choć z drugiej strony - tak widocznie miało być, bo dzięki temu nasza decyzja była jeszcze bardziej świadoma i jeszcze lepiej przemyślana.
Karolina: Oczywiście, że tak! :) Gdybyśmy stanęli przed takim dylematem po raz drugi, dokonalibyśmy identycznego wyboru. Nie wyobrażamy sobie życia bez naszego synka - i to że został adoptowany czyni go dla nas jeszcze bardziej wyjątkowym, wyczekanym i kochanym :)
Jeśli zainspirowała Was rozmowa z Karoliną, podzielcie się swoim doświadczeniami lub przemyśleniami w komentarzach lub na forum.
Zdjęcie: www.naszebabelkowo.pl
Jestem pracującą mamą trzech synów i zarazem trzech wcześniaków - Marcela, Maćka i Mateusza, uwielbiam nowe wyzwania, zwłaszcza takie, które pozwalają mi się rozwijać i zdobywać nowe umiejętności. Potrafię szare i nudne zamienić w coś świeżego, uwielbiam wszystko, co kreatywne. Staram się wychowywać dzieci w duchu bliskości, jestem fanką chust i pieluch wielorazowych. Prowadzę blog KreacjoWariacje.pl