Szafing, to moda która co prawda przyszła do nas ze Stanów Zjednoczonych, ale tak naprawdę nie jest niczym dla nas nowym. Po prostu wcześniej nie mieliśmy na to nazwy, ani wymiany nie były zorganizowane jako oddzielne spotkanie. Przecież ubranka dla dzieci (szczególnie te niemowlęce i noworodkowe) przechodziły z rąk do rąk, a nawet z pokolenia na pokolenie od zawsze. O ubranka dziecięce było przecież trudno. Mamy przekazywały sobie ciuszki, z których maluchy już wyrosły, a także zbędne zabawki, czy buty innym członkom rodziny lub zaprzyjaźnionym rodzicom. W latach 80-tych XX wieku jeden wózek służył nawet czwórce dzieci, a śpioszki, choć nieco sprane i pocerowane nie trafiały od razu do kosza. Skąd zatem taki zachwyt współczesnym szafingiem i dlaczego warto z niego skorzystać?
Mawiają, że "potrzeba matką wynalazku" i coś w tym chyba jest. W szarych czasach PRL-u wymiana i dziedziczenie były jedynym sposobem na zdobycie deficytowych w owym czasie ubranek dla dzieci. No chyba, że ktoś miał maszynę i umiał szyć. Ale do tego też potrzeba było zdobyć materiał. Obecnie, półki sklepowe uginają się pod ciężarem kolorowych swetrów, spodenek i spódniczek. Wystawy sklepów dla dzieci cieszą oko odzieżą, o której dawniej nawet nie marzyliśmy: garnitury w rozmiarze 56, zimowe futerka na 74 cm, czy getry w panterkę w wersji mini. Czego dusza zapragnie.
W zasadzie dziś kupno spodni dresowych, czy kombinezonu na zimę nie stanowi żadnego problemu. Oczywiście o ile ma się w kieszeni dodatkowe kilkadziesiąt czy więcej złotych. Ale niezależnie od budżetu, rodzice i tak coraz częściej decydują się na odzież używaną, szczególnie jeśli pochodzi ona ze znanego źródła. Dla jednych korzystanie z używanych rzeczy dla dziecka będzie podyktowane kwestią finansową, dla innych będzie to filozofia życiowa, czy rosnąca świadomość ekologiczna, dla innych po prostu kolejna moda. Ale spójrzmy zdroworozsądkowo. Przecież dzieci rosną jak na drożdżach, z ubranek wyrastają błyskawicznie, tak samo z butów, zabawek czy książeczek. A sterta za małych rzeczy powiększa się i powiększa. I to bardzo często, szczególnie przy noworodkach czy niemowlakach, za małe rzeczy są praktycznie nowe, założone może 2-3 razy. Wyrzucić szkoda, trzymać dla przyszłych pokoleń, nie ma miejsca. Rozwiązaniem może być właśnie szafing, czyli popularne wymiany ubrań, które z powodzeniem funkcjonują już w dużych miastach.
Polski szafing odzieżowy to odpowiednik popularnego w Anglii i Stanach Zjednoczonych swapu. Swapping, czyli nieodpłatna wymiana ubrań znana była już w czasie II Wojny Światowej. W latach 60-tych ubiegłego wieku swap był popularną zwłaszcza w Wielkiej Brytanii formą kompletowania ubrań, także dziecięcych. Później zainteresowanie swappingiem spadło, by obecnie odrodzić się ze zdwojoną siłą. Dziś ubraniami wymieniają się także popularne gwiazdy i celebrytki np. Lindsey Lohan.
Idea szafingu jest bardzo prosta. Podczas zorganizowanego spotkania rodzice wymieniają się ubrankami, zabawkami, książeczkami dla swoich pociech.
Szafing to zazwyczaj wymiana bezpłatna, ale zdarzają się także nieco inne formuły spotkań dopuszczające, ale kwoty transakcji są zazwyczaj symboliczne np. 5 zł za jeansy dla dziecka (nieporównywalnie niższe nowych rzeczy). Wymieniać / sprzedawać można nie tylko ubranka, buty czy zabawki. Ale także torebki, przedmioty wyposażenia wnętrz, dodatki itd. wszystko zależy od formuły. Szczerze mówiąc jest to po prostu spotkanie towarzyskie, podczas którego możemy upolować nowe i używane rzeczy, jednocześnie pozbywając się tych, których już nie używamy ... i to za darmo. Genialne, prawda?
Dzięki temu:
Często szafingi organizowane są w domach kultury, przy klubach dla mam, kawiarenkach przyjaznych rodzinom z dziećmi. Nierzadko informację o planowanej wymianie ciuchów możesz znaleźć na facebook'u. Z drugiej strony możesz zainicjować taki event sama. Organizacja szafingu to nic trudnego. Wystarczy odrobina miejsca: w parku, na łące, w kawiarni lub w Klubie Malucha, kilka ogłoszeń i odrobina wolnego czasu. Najlepiej jeśli skrzykniesz kilka swoich koleżanek i rzucisz im temat wymiany. Mocy poczty pantoflowej jest w tym przypadku nieoceniona ;).
Tak naprawdę wymianę możemy zorganizować nawet w niewielkim mieszkaniu. Najwyżej będzie ona w bardziej kameralnym gronie. Aby ją zorganizować z większym rozmachem możesz śmiało poszukać klubu mam albo wspomnianej już kawiarenki przyjaznej dzieciom. Powinni się zgodzić bez problemu, tym bardziej, że szafing to zawsze fajna inicjatywa do pokazania na fanpage, co może przyciągnąć nowych klientów. Po drugie mamy na pewno chętnie zjedzą coś małego lub napiją się kawy lub soku w miłym towarzystwie.
I gotowe. Jak Wam się podoba idea zorganizowanych wymian zbędnych rzeczy? My jesteśmy zdecydowanie na tak. A Wy?
Zdjęcie: Fotolia.pl © All rights reserved
Prywatnie mama trzech przesłodkich dziewczynek Hani, Oli i Wiktorii, które zajmują jej wszystkie wolne i te mniej wolne chwile. Zwolenniczka noszenia w chuście, wychowywania dzieci w bliskości z rodzicami i kochania ich takimi, jakimi są. Nieustannie poszukuje dobrych odpowiedzi i "sposobu na dziecko".