GŁOS ZA
Nasz ekspert
Dr n. med. Paweł Grzesiowski
Pediatra, immunolog
Ekspert do spraw szczepień, dyrektor Instytutu Profilaktyki Zakażeń
Żyjemy w coraz bardziej zdrowym i czystym środowisku – tak uważamy my, ludzie. Bakterie i wirusy mają inne zdanie. Dla nich duże skupiska ludzkie to prawdziwy raj, w którym mogą przeskakiwać z jednego organizmu na drugi i powodować mniejsze lub większe epidemie. Naszą bronią przeciwko nim są szczepienia, a tarczą tzw. odporność zbiorowa, chroniąca całą społeczność przed rozprzestrzenianiem się chorób zakaźnych.
–Mam dwoje dzieci, Igor ma 11 lat, Ola 6. Szczepieni w terminie, według kalendarza szczepień. Miały też ukłucia dodatkowe, m.in. na pneumokoki, ospę – mówi Marta, która deklaruje się jako zwolenniczka szczepień obowiązkowych. – Podając szczepionkę, myślę nie tylko o zdrowiu swojego dziecka, ale też o smykach z przedszkola, które się od niego nie zarażą, i o koleżance w ciąży, która po wizycie u mnie niczego nie złapie.
Polska należy do grona 14 krajów Unii, w których szczepienia są obowiązkowe i dzięki temu bezpłatne (zalecane, ale nieobowiązkowe są w 16 krajach, m.in. w Hiszpanii, Szwecji, Wielkiej Brytanii, Niemczech). Mimo nagłaśnianego przez media sprzeciwu organizacji i stowarzyszeń „antyszczepionkowych", jak wynika z raportu Fundacji Instytutu Profilaktyki Zakażeń, aż 92 proc. Polaków akceptuje obowiązek szczepień. Poza badaniami wskazującymi na zmniejszenie zapadalności na choroby, przeciw którym szczepimy, na korzyść wakcyn przemawia nasze geograficzne sąsiedztwo. Kraje Europy Zachodniej mogą mieć szczepienia fakultatywne – dla nas bliskość wschodnich sąsiadów z ich niepewną sytuacją epidemiologiczną może być dosłownie zabójcza. Potwierdza to dr Paweł Grzesiowski.
–Jak możemy porównywać się z Niemcami, Anglią czy Szwajcarią, gdzie są notowane dwa zachorowania na gruźlicę na 100 tys. mieszkańców rocznie, gdy u nas oficjalnie tych zachorowań jest 20, a niezgłoszonych pewnie drugie tyle? Do tego sąsiadujemy z krajami Europy Wschodniej, w których zachorowalność na gruźlicę to 200 przypadków na 100 tys. mieszkańców, mamy więc inną sytuację epidemiologiczną – wyjaśnia dr Paweł Grzesiowski.
W Polsce obowiązkowo szczepi się dzieci przeciwko gruźlicy, błonicy, krztuścowi, polio, odrze, Śwince, Różyczce, tężcowi, WZW B i zakażeniom HIB (Haemophilus influenzae typu B). Szacuje się, że nieszczepione dzieci stanowią zaledwie 1 proc. Większość rodziców ufa wakcynom. – Dzięki dodatkowemu szczepieniu na ospę wietrzną syn zdrowo przeszedł przez kilka małych epidemii w przedszkolu – mówi Marta. – Za to koleżanka, która śmiała się, że doszczepiam dzieci, przeżyła urlop z pociechami, które rozchorowały się na ospę po przyjeździe nad morze i boleśnie ją przechodziły. Moje dzieci nigdy nie miały problemów po ukłuciu. Pilnowałam, żeby były zdrowe podczas szczepień.
Pojawianie się NOP-ów, czyli niepożądanych odczynów poszczepiennych, to koronny argument przeciwników szczepionek. –Na 18 milionów podawanych rocznie dawek szczepionek rejestrowanych jest ok. 1200 NOP-ów. Używanie ich jako argumentu przeciw szczepionkom można porównać do sytuacji, w której ktoś siedzi z mikroskopem na mrówce i mówi „Ale ona jest wielka!" – komentuje dr Paweł Grzesiowski. Najczęściej to stany podgorączkowe, nudności, wysypki. Zdarzają się przypadki bezdechu, utraty przytomności, drgawki – ale jeśli następują w bardzo krótkim czasie po podaniu szczepionki, nie mogą być związane z układem odporności, bo ona jeszcze nie zaczęła działać. W takiej sytuacji mógł np. zadziałać bodziec bólowy, jakim jest ukłucie lub odczyn alergiczny, który wywołał nadmierną reakcję organizmu. Mamy dorosłych, którzy mdleją po szczepieniu, są tacy, którzy na widok igły dostają zaburzeń rytmu serca – ze strachu, od ich własnej adrenaliny. Nie bez przyczyny neurolodzy dziecięcy zalecają jak najmniejsze wystawianie niemowląt na silne bodźce bólowe – między innymi dlatego podawane są szczepionki skojarzone przeciw kilku chorobom.
Eliminują choroby
W 2006 roku, dwa lata po wprowadzeniu szczepionki przeciw bakterii Haemophilus, dzieci przestały chorować na wywołane przez nią zapalenie opon mózgowo-rdzeniowych, które u 10 proc. pacjentów powodowało trwałe uszkodzenia mózgu. Statystyki zachorowań zmniejszyły się o 90 proc.
Skojarzone nie są bardziej reaktogenne niż pojedyncze
Badania naukowe wykazują, że szczepionki wysokoskojarzone, zwłaszcza „5 w 1” (błonica, polio, tężec, krztusiec i HiB) nie powodują większej liczby działań niepożądanych niż szczepionki rozdzielone. Najbardziej reaktogenną jest szczepionka odra + różyczka + świnka, przy czym odczyny niepożądane daje tylko wirus odry, dołożenie do niego wirusów świnki i różyczki nie zmienia poziomu jej reaktywności.
„Noworodkowe" nie działają od razu
Podawane są śródskórnie, co oznacza, że organizm reaguje na nie dużo wolniej niż w przypadku szczepionek domięśniowych. Dopiero po kilku tygodniach układ odpornościowy dziecka zaczyna „przerabiać” podane prątki, co oznacza, że maluch zyskuje odporność po paru miesiącach.
GŁOS PRZECIW
Nasz ekspert
Justyna Socha
STOP NOP
Ogólnopolskie Stowarzyszenie Wiedzy o Szczepieniach
Rośnie w Polsce liczba rodziców odmawiających wykonywania swoim dzieciom obowiązkowych szczepień ochronnych. Według danych Narodowego Instytutu Zdrowia Publicznego – Państwowego Zakładu Higieny w 2012 roku nie szczepiło dzieci 5 tys. rodziców, w 2013 – 7, 2 tys., a w 2014 już 12,7 tys. – To nie jest tak, że potępiamy wszystkie szczepienia i nie chcemy, żeby dzieci były im poddawane – mówi Justyna Socha z Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Wiedzy o Szczepieniach „STOP NOP”. Powstało ono w 2011 r. w Poznaniu, z inicjatywy sceptycznych wobec szczepień rodziców. Sprowokowała ich do działania m.in. gorliwość poznańskich urzędników, często nakładających grzywny na osoby uchylające się od tej profilaktyki. – Przeciwstawiamy się przymusowi szczepień, który nie istnieje w 16 krajach Unii Europejskiej, i walczymy o respektowanie prawa rodziców do otrzymania pełnej informacji na temat ryzyka i skuteczności szczepień.
Zgodnie z Kartą Praw Pacjenta, na którą powołuje się stowarzyszenie, pacjent ma prawo do uzyskania informacji od lekarza m.in. o możliwych metodach diagnostycznych, leczniczych, dających się przewidzieć następstwach ich zastosowania albo zaniechania.
–Chcemy, by każdy rodzic mógł podjąć świadomą decyzję o poddaniu dziecka szczepieniu, znając jego ryzyko. Naszym celem jest pełna informacja i wolność wyboru. Nie utożsamiamy się z określeniem „ruch antyszczepionkowy” i nie chcemy swoich wyborów narzucać wszystkim rodzicom, a raczej mieć takie same prawa jak 450 mln Europejczyków, które nie muszą się obowiązkowo szczepić. W przeciwieństwie do ok. 250 mln, które są do tego przymuszane – mówi Justyna Socha.
Obowiązkowym szczepieniom podporządkowują się głównie obywatele krajów byłego bloku wschodniego, których opieka medyczna wciąż często opiera się na fundamentach powojennych rozwiązań systemowych (m.in. Bułgaria, Czechy, Łotwa, Węgry, Rumunia, ale też Włochy, Grecja, Belgia i Francja, w której obowiązkowo szczepi się dzieci na polio).
Po jednej stronie są dane świadczące o zmniejszeniu zapadalności na choroby, które zawdzięczamy obowiązkowym szczepieniom, po drugiej uznawane tylko przez część środowiska medycznego badania wskazujące na możliwy negatywny wpływ wakcyn i historie dzieci, które przypłaciły je utratą zdrowia. Ich rodzice przestali ufać szczepionkom i służbie zdrowia.
–Najstarszą córkę szczepiłam. Myślałam, że to największe osiągnięcie medycyny. Dopóki 15 lat temu nie poszłam na szczepienie z 4-miesięczną drugą córką. Wchodziłam na nie z radosnym i zdrowym dzieckiem, a w kilka minut po podaniu szczepionki na błonicę, tężec, krztusiec i polio córka straciła przytomność i przestała oddychać – Małgorzata, mama trójki dzieci, nie lubi wspominać tamtych chwil. –Córkę odratowano, to działo się jeszcze w przychodni, doznała jednak encefalopatii – poszczepiennego uszkodzenia mózgu. Leczenie trwało rok, rehabilitacja osiem lat.
Małgorzata postanowiła nigdy więcej nie szczepić dzieci. –Proponowano mi szczepienie w kontrolowanych warunkach szpitalnych, tak żeby odratować córkę, jeśli sytuacja się powtórzy. Jakby to było ważniejsze niż jej zdrowie – oburza się. Nie zgłosiła wtedy NOP-u, bo myślała tylko o ratowaniu córki. Dziś działa w stowarzyszeniu, a jej 8-letni, nieszczepiony syn jest okazem zdrowia.
Przeciwnikom szczepień zarzuca się niemyślenie o zagrożeniu, jakie ich dzieci mogą stanowić dla innych. –Tu zderza się perspektywa zdrowia publicznego i naszego dziecka, za które jesteśmy odpowiedzialni – mówi Justyna Socha. –Zawsze celem rodzica będzie zdrowie jego dziecka, a nie dobro całego społeczeństwa, które jest dla niego w takiej sytuacji czystą abstrakcją. Po drugie solidarność społeczna kończy się, gdy u dziecka wystąpią powikłania poszczepienne, ponieważ w Polsce brak funduszu odszkodowań, chociaż takie funkcjonują od lat w 13 państwach europejskich.
Zdjęcie: pixabay