Tata na porodówce? Czy jest potrzebny, czy powinien tam być, czy może lepiej będzie dla wszystkich jeśli jednak zostanie w domu? Z pewnością wiele par zadaje sobie takie pytania i zastanawia nad tym, jaką podjąć decyzję. W przypadku moim i mojej żony dylematu nie było. Od samego początku wiedzieliśmy, że będę towarzyszył żonie na porodówce. Jednak zdaję sobie sprawę, że nie każdy przyszły ojciec i nie każda przyszła matka są gotowi na takie rozwiązanie. Jaką podjąć decyzję?
To pierwsze pytanie, na które przyszły ojciec musi odpowiedzieć sobie sam. Może wystarczy, że poczeka na szpitalnym korytarzu na informację o szczęśliwym rozwiązaniu i wejdzie, by ujrzeć matkę z dziecięciem w ramionach? Przecież zarówno w szpitalu, jak i (tym bardziej) w prywatnej klinice, matki przy porodzie mogą liczyć na pełne wsparcie personelu, pomoc i opiekę. Czy ojciec w takiej sytuacji nie będzie po prostu przeszkadzał?
Okiem Taty Szymona: Moim zdaniem matka w czasie tych trudnych chwil potrzebuje wsparcia kogoś bliskiego. Kogoś, kto po prostu będzie obok, potrzyma za rękę, poda szklankę wody lub zawoła położną, gdy coś zacznie się dziać. Ale, to tak według mnie.
Ja mniej więcej wiedziałem, jak wygląda poród – chociaż oczywiście moja wiedza opierała się wyłącznie na teorii, którą wyniosłem ze szkoły rodzenia oraz znalazłem w Internecie (głównie fora oraz blogi dla mam/rodziców). Opinie były, powiedzmy, pół na pół. Wiele z nich pisało, że ich mężowie czy partnerzy bardzo im pomogli, ale również wiele twierdziło, że było wręcz odwrotnie – że tak naprawdę denerwowali się bardziej od nich i zamiast dać im wsparcie, sami go potrzebowali.
Co myślę: Nikt z nas – przyszłych ojców – tak naprawdę nie umie odpowiedzieć sobie na pytanie, jak się na takiej porodówce zachowa, jak się będzie czuł, gdy jego partnerka będzie przeżywała kolejne skurcze. Trudno sobie wyobrazić taką sytuację, swoją postawę, czy reakcję. Zdaję sobie sprawę, że dla wielu przyszłych ojców będzie to jednak zbyt trudne przeżycie, w jakimś stopniu ponad ich siły i wtedy – powiedzmy sobie szczerze –lepiej jest zrezygnować z takiej obecności, niż być źródłem utrudnień.
Jeżeli zapadła decyzja, że przyszły tata będzie towarzyszył swojej partnerce na porodówce, warto dobrze się do tego przygotować. Oczywiście, najlepiej zacząć od szkoły rodzenia – w takich zajęciach obowiązkowo powinni uczestniczyć oboje przyszli rodzice. Chcąc towarzyszyć naszej ukochanej w trakcie porodu musimy przewidzieć różne możliwe sytuacje – na przykład to, że poród może trwać od kilku, do kilkunastu godzin, a nawet dłużej. Poza tym na głowie przyszłego ojca będą spoczywać głównie rzeczy typowo praktyczne – naładowany telefon, aparat fotograficzny, spakowana odpowiednio wcześniej torba z najpotrzebniejszymi rzeczami dla matki i dziecka czy chociażby... sprawny i zatankowany samochód. Warto również pomyśleć o zapasowym ubraniu dla siebie - bo w czasie porodu możemy się po prostu pobrudzić. Być może zdarzy się też tak, że wraz z partnerką będziemy musieli długo spacerować po szpitalnym korytarzu – wtedy przydadzą się odpowiednie, wygodne buty.
Teraz, z perspektywy prawie pięciu lat oboje wiemy, że moja obecność na porodówce to była bardzo dobra decyzja. I wciąż pamiętam doskonale, jak to wszytsko wyglądało, gdy rodził się Szymon. Byłem wtedy właśnie takim pomocnikiem i wsparciem dla mojej żony – podawałem wodę, spacerowałem wraz z nią po korytarzu, wzywałem położną, czy po prostu rozmawiałem. I chyba o to jest największą rolą ojca na porodówce – by wspomóc partnerkę w tych ciężkich chwilach przez danie jej większego poczucia bezpieczeństwa i zapewnienie bliskości. To będzie zdecydowanie większym wsparciem dla niej, niż najlepiej nawet wykwalifikowany, szpitalny personel.
Zdjęcie: Fotolia by © Kati Molin
Prywatnie mąż, a od 2009 r. również ojciec. Urodził się w sierpniu 1982-ego. Żyje i pracuje dzieląc różne pasje. Z wykształcenia i zawodu pedagog i grafik, z zamiłowania pisarz-amator.
Wolne chwile spędza pisząc prozę na nieodłącznej komórce. Gdy nie pisze, czyta polską fantastykę, słucha muzyki albo spędza czas z synkiem na placu zabaw. Prowadzi również bloga: www.tataszymona.blogujacy.pl