Podobno, kiedy mężczyzna dowiaduje się, że zostanie ojcem – panikuje. Albo nie okazuje uczuć, nie ujawnia, że przeżywa ciążę. Są też tacy, którzy po prostu tyją razem z partnerką i mierzą się na „brzuchy”. A jakie mają wyobrażenia o potomstwie? Czy mieli plan, żeby dziecko nie było rewolucją w ich życiu?
Marcin: Jasne, że tak, to chyba jest naturalne. Zawsze myśli się o tym, jakie ono będzie, co będzie robiło, jak będzie się z nim żyło, o nie dbało i tak dalej. Chyba zawsze tak się planuje, co będzie się robiło, gdy już się urodzi. Fajnie, gdy takie plany można realizować, ale też trzeba chyba pamiętać, że nie do końca o to chodzi, wychowanie dziecka nie ma być przecież realizowaniem dokładnie spisanych planów.
Sebastian: Miałem takie plany, żeby wybić wszystkim na świecie z głów wszelkie plany na temat tego małego człowieka. Chciałem dać mu szanse, by mógł sam wybierać, by mógł dojść jak najdalej i żeby nie zależało mu za bardzo na zwycięstwie, żeby życia nie traktował jako rywalizacji...
Michał: Tak jak już wspomniałem, o tym, że będzie to syn, wiedziałem praktycznie natychmiast, ale co do charakteru to nie miałem pojęcia w kogo się wrodzi. Co do wyobrażania sobie czegokolwiek, szczególnie dotyczącego człowieka, to jestem przeciwnikiem tworzenia w wyobraźni wyidealizowanych obrazów. W takich sytuacjach można oczekiwać albo rozczarowania, albo walki o dopasowanie oryginał do wymyślonego wzorca – bez sensu!
Jakub: Plany? To naturalne chyba, że zacząłem przyglądać się rodzicom z maluchami. Czy sobie wyobrażałem? Dziś sam nie wiem. Bo kiedy patrzę na Gabryśkę to wiem, że właśnie taką ją widziałem zanim była. Ale to może autosugestia. Albo po prostu mam córuchnę z moich marzeń.
A.: Nie. Posiadanie dzieci było przysłowiowym terra incognita.
Przemek: Wiedziałem, że trzeba będzie pracować i uczyć się jednocześnie. Spodziewałem się dużego wysiłku i masy problemów.
Marcin: Chciałem mieć córeczkę. Było już wybrane imię i czekało spokojnie, aż córeczka się urodzi. Na trójwymiarowym USG zobaczyliśmy, że mamy synka i... w chwili, gdy na ekranie zobaczyłem buźkę mojego synka płeć przestała mieć znaczenie. Teraz myślę, że właśnie kompletnie bez sensu są te wszystkie dywagacje syn, czy córka. To nie ma znaczenia. Najważniejsze, że dziecko rodzi się zdrowe. Płeć ma już znaczenie drugorzędne, przynajmniej przy pierwszym dziecku.
Sebastian: O synu.
Michał: Nigdy głębiej się nad tym nie zastanawiałem, dla mnie zawsze najważniejsze było, żeby dziecko było zdrowe. Jednak po zastanowieniu to chyba bardziej oczekiwałem syna, chociaż wyraz „oczekiwałem” i tak jest za mocny. To raczej kwestia przekonania (być może nieprawdziwego), że z synem łatwiej znajdę wspólny język i wspólne zainteresowania.
Jakub: Najpierw chciałem córkę! Czułem taką potrzebę mieć małą pieszczochę. Od początku mówiłem, że kiedy będzie córka ja będę tatusiem, kiedy syn ja będę ojcem. Syn to wg mnie większe wyzwanie. Podejmę je, ale w drugiej kolejności. No chyba, że jestem „skazany” na dziewczyny - mam dwie siostry.
A.: To było bez znaczenia aby dziecko było zdrowe.
Przemek: Chciałem mieć córki, to tradycja w mojej rodzinie, że najstarszy z braci ma córki, a młodsi synów. To zabawne ale to trwa już któreś pokolenie.
Marcin: Miłość. Strach. Podziw. I cały przekrój uczuć tak mocnych, że zapamiętam to chyba do końca życia. I chyba tak naprawdę jest do dzisiaj. Przez te trzy i pół, prawie cztery lata mój syn zawsze jest źródłem wielkich uczuć. Czasem negatywnych, czasem, częściej, pozytywnych. Ale wtedy, za pierwszym razem, gdy trzymałem na rekach swoje kilkunastominutowe dziecko, była tylko wielka, niczym nieograniczona i bezwarunkowa miłość. I chyba tak powinno być.
Sebastian: Strach, że coś schrzanię. Natomiast godzinami mogłem wpatrywać się w syna kiedy taki zupełnie mały leżał w łóżeczku. Był doskonały.
Michał: Byłem pierwszy, zaraz po lekarzach i pielęgniarkach, ale muszę przyznać, że nie czułem nic wyjątkowego, specjalnego – to było tak, jakby tak miało być, coś czego nigdy wcześniej nie robiłem, a jednocześnie przyszło mi to tak naturalnie, jakbym robił to już wiele razy.
Jakub: „Moje maleństwo”.
A.: No na raz było ciężko całą trójkę… ale przeogromne wzruszenie i miłość bezgraniczną to na pewno…
Przemek: No, że jest małe, płacze, ulewa mu się i trzeba to przetrwać, starając się odczytywać jednocześnie komunikaty niewerbalne malucha.
Jednak także tatusiowie wzruszają się, kiedy rodzą im się dzieci. Bardzo jesteśmy ciekawe, jak wy odbierałyście emocje Waszych partnerów? Co czułyście, kiedy zobaczyłyście dzieci w ramionach tatusiów? Czekamy na relacje z Waszych pierwszych, rodzinnych chwil!
Przeczytaj pozostałe części wywiadu:
Kiedy mężczyzna chce mieć dziecko? Portrety polskich tatusiów cz. I [wywiad] >>
Będę tatą – Portrety polskich tatusiów cz. II [wywiad] >>
Tata, a dziecko – Portrety polskich tatusiów cz. IV [wywiad] >>
Wychowanie dziecka według taty – Portrety polskich tatusiów cz. V [wywiad] >>
Przepis na rodzinę – Portrety polskich tatusiów cz. VI [wywiad] >>
Zdjęcie: Fotolia.pl
Absolwentka dziennikarstwa, zaczęła pisać opowiadania będąc jeszcze w szkole podstawowej. Wielbicielka motoryzacji, skoków ze spadochronem i siatkówki. Czas wolny poświęca na gotowanie, czytanie książek i rajdową jazdę. Nadmierny stres leczy pływając i piekąc ciasta. Dąży do pogłębiania swojej wiedzy, zdobywania nowych doświadczeń i umiejętności. Nie wyobraża sobie życia bez pewnego wysokiego siatkarza. Nie lubi nudy i bezczynności. W wakacje musi odwiedzić polskie morze.