"Tato, boli mnie brzuszek" - mówi Szymon i podchodzi do mnie z ponurą miną. Patrzę na niego badawczym wzrokiem i po chwilach Szymon, już zadowolony zajada się waniliowym serkiem. To tylko był głód, a czas kolek już minął dawno. Ale nie powiem, nie było nam lekko, gdy kilka lat temu walczyliśmy z bolesnymi kolkami. A jak z tym było u Was?
Teraz, gdy wspominam tamten czas z perspektywy rodzica czteroletniego dziecka, wydaje mi się, że kolki u noworodka nie były jakimś wielkim problemem. Ale wtedy, gdy oboje z Mamą Sz. uczyliśmy się opieki, wychowania, w ogóle bycia z noworodkiem, było jednak ciężko. Tym bardziej, że Szymonowi przez pierwsze, długie wtedy, trzy miesiące brzuszek dokuczał bardzo. Dzisiaj się śmiejemy, że w tym czasie Szymon albo spał albo płakał.
Bo faktycznie mieliśmy to szczęście w nieszczęściu - nocami kolki jelitowe przeważnie "odpuszczały". Szymon oczywiście budził się nocą często, nie dosypialiśmy permanentnie. Ale to była kwestia nakarmienia czy zmiany pieluchy. Za to dni ... Gdy tylko wracałem do domu po pracy Szymon trafiał pod moją opiekę, a Mama Sz. odsypiała pozrywane na karmienie i przewijanie noce. Szymon w zasadzie w ciągu dnia cały czas płakał, a z brzuszka dochodziły przerażające wręcz odgłosy. Oczywiście, walczyliśmy z kolkami na wszystkie sposoby, te "lekarskie" jak i te "z babci prababci". Czy się sprawdziły? Niektóre z nich na pewno i mogę Wam je polecić.
Ostatnią metodą walki z kolką, już z kolei tą "babciną", w dodatku najbardziej skuteczną, była po prostu... bliskość. I tak naprawdę przy kolce to jest najlepszy sposób. Po prostu trzeba zacisnąć zęby, zamknąć oczy, przytulić mocno do piersi i przetrwać, nucąc pod nosem kołysanki. Zdaję sobie sprawę, że to trudne, że to próba wytrzymałości i cierpliwości. Ale takie przytulanie zawsze Szymona uspokajało. Czując bliskość mamy czy taty przestawał płakać, często wpadał w krótkie drzemki. I ta ostatnia metoda chyba jest najlepsza. Sprawdzała się prawie zawsze, ba, sprawdza się nawet dzisiaj na większość trosk i smutków.
I chyba to jest najlepsza rada dla rodziców, którzy walczą z kolkami u swojego dziecka - uzbroić się w cierpliwość, przytulić i pokołysać na rękach. Bo kolki przechodzą. Tylko trzeba przetrwać ich - powiedzmy sobie szczerze, w skali całego rodzicielstwa - krótki czas.
Zdjęcie: Fotolia by © Firma V
Prywatnie mąż, a od 2009 r. również ojciec. Urodził się w sierpniu 1982-ego. Żyje i pracuje dzieląc różne pasje. Z wykształcenia i zawodu pedagog i grafik, z zamiłowania pisarz-amator.
Wolne chwile spędza pisząc prozę na nieodłącznej komórce. Gdy nie pisze, czyta polską fantastykę, słucha muzyki albo spędza czas z synkiem na placu zabaw. Prowadzi również bloga: www.tataszymona.blogujacy.pl