O zaletach kangurowania powstał już niejeden artykuł i nie ma wątpliwości, że jest ono niezwykle wartościowe, ponieważ daje dziecku poczucie bezpieczeństwa i miłości, a rodzicom pozwala jeszcze bardziej wzmocnić więź z maleństwem. Jednak, znacznie częściej to mamy są automatycznie uznawane za osoby predysponowane do kangurowania i ogólnie, kontaktu „skóra do skóry”. Okazuje się, że niesłusznie. Co daje tatusiowe kangurowanie i kiedy jest najbardziej potrzebne?
Przypomnijmy – kangurowanie to bezpośredni kontakt skóry dziecka ze skórą opiekuna, najczęściej właśnie mamy. Chodzi o poczucie bliskości, które uzyskuje się najlepiej, układając maleństwo na nagiej klatce piersiowej. Znajomy zapach rodzica, ciepło jego skóry, bicie jego serca – wszystkie te doznania sprawiają, nie tylko, że dziecko się uspokaja i wycisza, ale także buduje wspaniałą relację rodzinną.
Jak wiadomo, dotyk to pierwszy zmysł, który kształtuje się w łonie matki. Dlatego jest dla maleństwa tak ważny po opuszczenia ciepłego, bezpiecznego miejsca, w którym spędziło ostanie (i zarazem pierwsze) miesiące swojego istnienia. Obecnie, zaleca się by po porodzie pozostawić dziecko na klatce piersiowej matki na minimum 2 godziny. Zakładając oczywiście, że stan obojga na to pozwala.
Dziecko w objęciach mamy czuję się bezpiecznie, obniża się u niego poziom stresu związanego z przyjściem na świat i nagłym „atakiem” bodźców zewnętrznych. Takie kangurowanie zapewnia też prawidłową regulację temperatury ciała, a u mam stanowi swoisty sygnał pomagający w rozkręceniu laktacji.
Ale mamy zyskują na kontakcie „skóra do skóry” wiele więcej. Poza korzystnym wpływem na laktację, kangurowanie odstresowuje, poprawia samopoczucie, sprzyja „uczeniu się” i poznawaniu dziecka, a także obkurczaniu się macicy i zmniejszaniu krwawienia.
Kangurowanie jest również niezwykle ważne dla wcześniaków, ponieważ pomaga im zmniejszyć stres związany z nagłym wyrwaniem od mamy, a często i pobytem w inkubatorze. Dzięki niemu, stabilizują się parametry życiowe, a przytulane maleństwo po prostu lepiej sobie radzi i lepiej się rozwija.
No dobrze, a co z cesarskim cięciem? Przecież po wyjęciu z łona mamy, taki maluch nie może od razu trafić w jej ramiona, ponieważ kobieta znajduje się jeszcze na stole operacyjnym. Czy to znaczy, że dzieci urodzone przez „cesarkę” muszą cierpliwie czekać, pozbawione poczucia bezpieczeństwa w tych pierwszych, niezwykle ważnych, chwilach życia? Nie! I tu z pomocą może przyjść właśnie tata.
W niektórych polskich szpitalach ojcowskie kangurowanie jest już na porządku dziennym. Jak to się odbywa? Gdy maluszek jest wyjmowany z brzucha mamy, zostaje zmierzony, zważony i przetransportowany na salę pooperacyjną, na którą niebawem trafi jego matka. Ale nie jest zostawiony sam sobie, bo czeka już na niego tata, w pełnej gotowości do kangurowania. Mężczyzna przytula nagiego maluszka do swojej, także nagiej, klatki piersiowej. W końcu chodzi o kontakt skóry ze skórą. Spokojnie, we wszystkim pomogą położne. To one zadbają o to, by i maluszkowi, i tatusiowy było ciepło i wygodnie. To one pomogą ułożyć dziecko w pozycji żabki tak, by jego ciałko przylegało do skóry taty jak największą powierzchnią.
U kangurowanych dzieci ryzyko wystąpienia problemów układu krążenia, układu oddechowego, bądź układu odpornościowego są mniejsze, niż w przypadku noworodków tego pozbawionych. Maluszki łatwiej zasypiają, mniej płaczą. I co ważne, a o czym nie każdy wie, kangurowanie pozwala na kolonizowanie skóry dziecka florą bakteryjną rodzica.
Kolejną zaletą kangurowania, także później, niż zaraz po porodzie, jest zmniejszenie ryzyko kolek. Dzieje się tak, dzięki naturalnemu uciskowi na brzuszek i delikatny jego masaż, który, niejako, wykonywany jest mimowolnie podczas oddychania kangurującej osoby. I tu ważna informacja: z uwagi na trochę inny sposób oddychania mężczyzn (zwany czasem przeponowym), tatusiowie mogą sprawdzać się w roli takiego „masażera” odrobinę lepiej.
Możliwość przytulenia dziecka po porodzie stanowi dla kobiety pewną nagrodę za przebytą ciążę i wysiłek związany z urodzeniem potomka. Ale tatusiowi przecież też się coś należy. Zwłaszcza, że nie mógł dotąd doświadczyć kontaktu z dzieckiem, bo nosiła je pod sercem mama. Dlatego właśnie, te chwile, gdy to tata, może być całym światem, choć przez moment, są tak niezwykle i wyjątkowe. Pomagają bowiem wytworzyć więź z dzieckiem, co panom przychodzi czasem trudniej, niż kobietom.
Jakie są więc najważniejsze zalety ma tatusiowego kangurowania?
Jak widać, kangurowanie, czy to w wykonaniu mamy, czy taty, ma same zalety. Pamiętajcie, że najważniejsze jest w nim poczucie bliskości, stąd tak ważny jest kontakt „skóra do skóry”. Można go dodatkowo wzmocnić delikatnym głaskaniem po pleckach. No i oczywiście kangurowanie i przytulanie dają świetne efekty także w kolejnych dobach po porodzie!
A co jeśli tatusiowie czują się zbyt niepewnie w pierwszych chwilach życia dziecka? Jeśli boją się je wziąć na ręce, a co dopiero kangurować? Wtedy, z pomocą przychodzą im, na przykład, koszulki do kangurowania, które pomagają, między innymi, w utrzymaniu stabilnej i prawidłowej pozycji dziecka „na dorosłym”. I wszystko staje się prostsze.
A co tatusiowie Waszych dzieci sądzą o kangurowaniu?
Zdjęcie: fotolia.com
Jestem pracującą mamą trzech synów i zarazem trzech wcześniaków - Marcela, Maćka i Mateusza, uwielbiam nowe wyzwania, zwłaszcza takie, które pozwalają mi się rozwijać i zdobywać nowe umiejętności. Potrafię szare i nudne zamienić w coś świeżego, uwielbiam wszystko, co kreatywne. Staram się wychowywać dzieci w duchu bliskości, jestem fanką chust i pieluch wielorazowych. Prowadzę blog KreacjoWariacje.pl