Rozpoczęcie przez dziecko edukacji przedszkolnej lub szkolnej to dla każdego rodzica powód do niepokoju i stresu. Każdy z nas zastanawia się, czy dziecko na pewno jest gotowe do podjęcia nowych obowiązków, czy znajdzie przyjaciół i czy przystosuje się do nowych warunków. Czujesz to samo? Spokojnie – proces adaptacji rzadko bywa prosty, ale z paroma wskazówkami z pewnością sobie poradzicie.
Trudno sprecyzować, czy bardziej martwią się rodzice debiutujących przedszkolaków, czy może przyszłych świeżo upieczonych pierwszoklasistów. Tym pierwszym pęka serce na myśl o płaczu dziecka, które dotąd się z nimi nie rozstawało, drudzy drżą z niepokoju, czy ich starszak zdobędzie przyjaciół i nie będzie miał szkolnych problemów. W obu przypadkach warto po prostu zdać się na wskazówki specjalistów i podążać wyznaczonym przez nich schematem – dzięki temu pod koniec roku możemy nawet nie pamiętać, że mieliśmy jakieś obawy.
Rodzice często zastanawiają się, czy ich pociecha ma już tzw. „gotowość szkolną”, czyli czy jest fizycznie, emocjonalnie i poznawczo przygotowana do nowego etapu w życiu. Wbrew pozorom lista punktów na liście cech oznaczających gotowość przedszkolną nie jest długa. Przede wszystkim kładzie się nacisk na to, aby dziecko potrafiło:
Przy czym należy podkreślić, że nie ma obaw, jeśli dziecku zdarzają się „wpadki” – na przykład w ferworze zabawy popuści trochę moczu albo posiusia się w czasie drzemki. Nie wymaga się od dzieci także umiejętności wycierania pupy czy jedzenia czterema różnymi widelcami. Chodzi o podstawy.
Większość rodziców trzylatków stwierdza, że ich dziecko posiada gotowość przedszkolną, rozumianą jako wyżej przedstawione punkty. Niestety, mimo tej gotowości należy liczyć się z problemami związanymi z pierwszymi dniami/tygodniami pobytu w nowej placówce. Zazwyczaj jest to płacz, przywieranie do rodzica, czasem wręcz błaganie o pomoc czy rozdzierające serce krzyki: „Mamo, nie zostawiaj mnie tutaj!”. Niektóre dzieci na skutek doświadczanego stresu zaczynają moczyć się w nocy albo tracą apetyt. Mogą też płakać od razu po przebudzeniu – i uspokajać się po usłyszeniu informacji, że np. jest sobota, a w soboty nie chodzi się do przedszkola.
Warto tu zauważyć, że dzieci bardzo różnie reagują. Część bardzo radośnie chodzi do przedszkola przez pierwsze 2-3 dni (głównie za sprawą nowych zabawek), ale później zaczyna protestować, inne są onieśmielone od pierwszych dni, jeszcze inne wyrażają tylko delikatną niechęć. Wszystkim warto pomóc w przystosowaniu się do nowych okoliczności.
Słowo-klucz to oczywiście adaptacja. Definicję tego pojęcia stworzył między innymi słynny szwajcarski psycholog J. Piaget, ujmując ją jako przekształcanie się organizmu ludzkiego w zależności od sytuacji. Wskazał on też dwa procesy adaptacji: pierwszym jest akomodacja, czyli proces przekształcania i dostosowania się schematów czynnościowych do nowych oddziaływań środowiska, drugim natomiast asymilacja: włączenie nowych treści percepcyjnych, motorycznych czy pojęciowych do istniejących schematów lub wzorców.
Przekładając to na bardziej przystępny język, adaptacja ma pomóc dziecku poczuć się swobodnie w nowym miejscu, funkcjonować w nim bez strachu i traktować je jako coś bezpiecznego. Warto dodać, że Jadwiga Lubowiecka, znana polska pedagog, wskazuje w swoich badaniach, że poprawny proces adaptacji podnosi wyniki dziecka w zakresie ekspresji słownej, życzliwości oraz wytrwałości. Innym słowy – dzieci biorące w niej udział o wiele szybciej zaczynają cieszyć się pobytem w przedszkolu i są bardziej lubiane.
W pierwszych dniach pozostawiaj dziecko w placówce na 2 godziny, w kolejny – 3, w następnych 4 itd. Nie wolno wrzucać dziecka „na głęboką wodę” i zostawiać go w obcym miejscu na 8 godzin. Niektóre przedszkola wyrażają także zgodę na to, aby rodzic przebywał w przedszkolu do czasu, aż dziecko będzie gotowe pozostać w nim samo.
Badania przeprowadzone przez G. Sochaczewską wskazują, że problemy z przystosowaniem się do przedszkola mają zarówno dzieci z rodzin wielodzietnych, jak i jedynacy. Różnice polegają jedynie na objawach – jedynacy częściej cierpią na zaburzenia snu i apetytu, dzieci mające rodzeństwo częściej moczą się w nocy.
Pod żadnym pozorom nie pozwól sobie na okazanie negatywnych emocji – zniecierpliwienia, irytacji, ale też smutku. Wspomniana pedagog, J. Lubowiecka, w swoich pracach podkreśla, że psychiczne przeżycia dziecka, które adaptuje się do przedszkola, można porównać do stresu związanego z urazem po wypadku samochodowym. Negatywne emocje demonstrowane przez rodzica nasilają ten stres. Musisz być ostoją spokoju. Jeśli czujesz, że nie dajesz rady, poproś partnera o odprowadzanie dziecka do placówki.
Twoje dziecko nie może mieć wątpliwości co do tego, czy po nie wrócisz – często je o tym zapewniaj. Pamiętaj jednak o tym, aby nie mówić: „Wrócę po ciebie po pracy”, tylko „wrócę po twoim obiadku”.
Dojrzałość szkolna, czyli okres, w którym dziecko gotowe jest już do podjęcia szkolnych obowiązków, to już nieco bardziej skomplikowana sprawa (z drugiej jednak strony, tutaj adaptacja zazwyczaj bywa już nieco łagodniejsza). Gotowość taką definiują trzy wymiary:
Według niektórych specjalistów, np. A. Brzezińskiej („Życie Szkoły”, 1981) większość dzieci początkowo bardzo biernie i ostrożnie zachowuje się w szkole, oceniając spokojnie otoczenia. Inni badacze, jak K. Konarzewski („Pierwszy rok nauki szkolnej dziecka”) zauważają, że dzieci asymilują się bardzo różnie i jednocześnie podkreślają, że od przebiegu adaptacji zależy cała późniejsza przyszłość malca. Jak więc mu pomóc?
„Zobacz, nikt nie płacze, tylko ty”, „Przestań się mazać”, „uspokój się, jesteś za duży na to, żeby bać się szkoły” to zupełnie niepotrzebne i niewspierające słowa. Pamiętaj, że 7-letnie dziecko to jeszcze mały smyk, który stoi w obliczu zupełnie nowych doświadczeń i ma prawo przeżywać różne emocje – jego układ nerwowy jest jeszcze bardzo wrażliwy.
Mów: „każdy ma prawo się bać, ja też czasami boję się nowych rzeczy, to naturalne”. Możesz też opowiedzieć o swoich obawach z przeszłości, np.: „wiesz, ja się tak bałam w pierwsze dni szkoły, że aż się trzęsłam. A potem okazało się, że moje koleżanki miały to samo i się z tego śmiałyśmy. Wszystko będzie dobrze, zobaczysz”. Pozwól dziecku przeżywasz negatywne emocje.
Podpowiedz dziecku, co może zrobić, gdy czuje się samotne, np. powiedzieć do koleżanki: „hej, chcesz ze mną pooglądać nową gazetkę?”. Możesz też podsuwać córce/synowi np. żelki czy cukierki w większej ilości – tak, by dzieleniem się zdobył/-a przychylność nowych kolegów.
Obecnie większość nauczycieli dzieli się z rodzicami prywatnym numerem telefonu. Oczywiście nie zachęcamy do zakłócania wolnego czasu wychowawcy, ale w umówieniu się na krótką konsultację w godzinach pracy i przedyskutowaniu niepokojących cię kwestii z pewnością nie będzie nic złego.
Warto przeczytać:
Psycholog, redaktor. Absolwentka Uniwersytetu Gdańskiego, autorka dziesiątek artykułów ułatwiających Czytelnikom zrozumienie mechanizmów psychologii i wprowadzenie ich we własne życie. Regularnie podnosi swoje kwalifikacje i współpracuje z gabinetami w całej Polsce. Prywatnie szczęśliwa żona i mama.