„Tato, a czemu ja nie dostałem jeszcze prezentu od Mikołaja Świętego?” – dokładnie takim właśnie pytaniem zagadnął mnie Szymon. Popatrzyłem na niego zaskoczony i pomyślałem sobie – albo raczej zadałem sobie po prostu pytanie, co właściwie Szymon wie o Świętym Mikołaju? Zapytałem więc Szymcia o kilka rzeczy związanych ze Świętym.
Dowiedziałem się dzięki temu, że Szymon wie całkiem sporo. Co roku całą rodziną spotykamy się na wspólnie obchodzonych „Mikołajkach”. Zawsze wtedy jest odwiedzający nas „Święty” z workiem prezentów, za którego przebiera się ktoś z rodzinki. I Szymon już zapamiętał, że to właśnie Święty Mikołaj przynosi prezenty – stąd pytanie ze wstępu. Poza tym nasz synek wie już też, że trzeba być grzecznym – a przy okazji dowiedziałem się, że kilku kolegów z przedszkola na pewno prezentu nie dostanie (zdaniem Szymona), bo właśnie nie tak do końca grzecznymi byli. I przyznam szczerze, że trochę wielkość tej szymonowej wiedzy mnie zaskoczyła – szczerze mówiąc, jakoś nie rozmawialiśmy z nim nigdy na temat Mikołaja. No ale przecież ma już skończone cztery lata, doskonale pamięta, jak to rok temu „Mikołaj Święty” wręczył mu prezent. No i teraz przecież spadł śnieg, więc dlaczego Mikołaj już nie przychodzi?
Ja nie pamiętam, jak to było ze mną w dzieciństwie. Albo raczej – mam jedną migawkę, kiedy to do domu moich rodziców wpada Święty Mikołaj, wyciąga dla mnie z worka wielkie auto i wychodzi, wcześniej pytając, jak podoba mi się prezent. Chyba pamiętam to dlatego, że auto mi się nie podobało... A potem kolejne wspomnienia związane są już z przeszukiwaniem domu moich rodziców w celu odkrycia, co też takiego kupili nam na Mikołajki i pod choinkę. Nie przypominam sobie żadnej „rozmowy uświadamiającej” odnośnie Mikołaja, po prostu w pewnym momencie zorientowałem się chyba sam, jak to jest z tym facetem w czerwonym stroju z długą, białą brodą.
Jak jest teraz, u nas? Dla Szymona, jego pół roku starszego kuzyna i prawie dwuletniej kuzynki na rodzinne spotkanie w okolicach szóstego grudnia nadal przychodzi Mikołaj z workiem prezentów. Patrzy na dzieciaki wzrokiem mojego szwagra, pyta trochę zmienionym, udawanym głosem, czy były grzeczne, co robiły w ciągu całego roku i jak się zachowywały. Potem wręcza każdemu jego prezent, siada do zdjęcia z każdym z dzieciaków i idzie „do innych dzieci”, by za chwilę z drugiego pokoju mógł wrócić szwagier. „Spóźniłeś się, tato, Mikołaj już był!” – radosny krzyk chrześniaka potwierdza, że warto dawać dzieciakom trochę tej radości.
Jak będzie później? Nie zamierzamy w żaden sposób „uświadamiać” Szymona, że Mikołaj nie istnieje – nie widzę powodu, by odzierać go z tej odrobiny radości i oczekiwania. Niech wierzy, że jest taki ktoś, gdzieś tam, który patrzy na nich, sprawdza, czy na pewno są grzeczni i czy zasługują na fajny prezent, a nie na przysłowiową rózgę.
No i list. Oczywiście, do Świętego Mikołaja. Szymon pytał Mamę Sz., czy będziemy pisali z nim list do Świętego i taki list zawsze warto napisać. Poza tym, jeżeli mamy małe dziecko, to przecież zawsze może po prostu namalować prezent, jaki chciałoby dostać, a my już zadbamy o to, by przesyłka trafiła do adresata. Niech w tym magicznie świątecznym okresie dzieciaki z wypiekami na twarzach odbierają od Świętego Mikołaja prezenty wyciągane specjalnie dla nich z worka bez dna i piszą do niego listy. Ostatecznie, dlaczego mielibyśmy pozbawiać ich tej całej magicznej, świątecznej atmosfery, prawda?
Zdjęcie: Pixabay
Prywatnie mąż, a od 2009 r. również ojciec. Urodził się w sierpniu 1982-ego. Żyje i pracuje dzieląc różne pasje. Z wykształcenia i zawodu pedagog i grafik, z zamiłowania pisarz-amator.
Wolne chwile spędza pisząc prozę na nieodłącznej komórce. Gdy nie pisze, czyta polską fantastykę, słucha muzyki albo spędza czas z synkiem na placu zabaw. Prowadzi również bloga: www.tataszymona.blogujacy.pl