Choć obydwoje rodzice chcą dla swojego dziecka, w gruncie rzeczy tego samego - żeby było szczęśliwe i niczego mu nie brakowało, to w praktyce relacja mamy i taty z dzieckiem jest diametralnie różna i nie ma w tym nic złego, wręcz przeciwnie. Czasem zdaje się, że tacie "bywa łatwiej". Są takie chwile, w których tatusiowie szybciej dojdą z dzieckiem do porozumienia, lepiej się dogadają, osiągną zamierzony cel. Też macie takie wrażenie? Ależ oczywiście, czasem tak się zdarza. Dlaczego? W czym inna jest relacja z ojcem?
Zwykle to kobiety „zaczytują się” w poradnikach, chodzą do szkół rodzenia, są świetnie przygotowane teoretycznie na wychowanie dziecka i podchodzą do tego bardzo poważnie. My – faceci – zwykle o wiele mniej poważnie traktujemy teorię i przechodząc do praktyki stawiamy bardziej na improwizację. I to jest ważne, by nie wykluczać siebie z powodu nieprzeczytanych lektur, ale pozwolić sobie w pełni na drobne wychowawcze błędy. Z resztą w tym miejscu zawsze możemy liczyć na nasze żony, jeśli zrobimy coś nie tak na pewno nas skorygują ;-) Dzięki temu jesteśmy też bardziej spontaniczni i nieprzewidywalni.
Tatusiowie o wiele częściej pozwalają dziecku na różnego rodzaju eksperymentowanie, które dzieci wprost uwielbiają. Tata na placu zabaw pozwoli, by dziecko na przykład zjeżdżając ze zjeżdżalni raz czy dwa wylądowało na pupie i samo nauczyło się hamować, zamiast niepotrzebnie i w zbyt dużym stopniu zabezpieczać je przed upadkiem. Z tatusiami dzieci zdobywają o wiele więcej guzów i siniaków, ale każda taka „zdobycz” jest poprzedzona świetną zabawą. I dziecko postrzega te „rany” w jakimś stopniu jako „trofeum”, zdobyte w czasie dynamicznej i często mającej nieco ryzyka, za to bardzo atrakcyjnej zabawy z tatą. To często tatusiowie zabierają dzieci w weekendy w fajne miejsca: jeżdżą na basen, do kina, wesołego miasteczka, czy na duże lody. Dzięki temu relacje z tatą kojarzą się zawsze pozytywnie i z dobrą zabawą (oczywiście wyłączając patologie).
No właśnie, zazwyczaj to mamy są tymi złymi policjantami. To one nakazują, zakazują, karcą. To one zmuszają do jedzenia warzyw i nie pozwalają żeby dziecko zjadło zbyt dużo słodyczy. To one kontrolują poziom wysprzątania pokoju i one zazwyczaj krytykują, jeśli coś jest nie tak. Stawia to je w trochę gorszym świetle, niż tatusiów, szczególnie jeśli dodamy akapit wyżej.
Kilka kropel soku spadło na koszulkę czy spodnie? Cóż, to nie jest powód do równie rozpaczliwego co gwałtownego poszukiwania chusteczek i natychmiastowej walki o „uratowanie” ubrania. Dla tatusiów to normalna rzecz, by nie patrzeć całkiem poważnie na kwestię wychowania. Nie wszystko musi udać się za pierwszym razem, nie zawsze musi wszystko być „super”, czasem po prostu coś musi się nie udać – i to jest dla tatusiów w pełni normalne. Dzieci dzięki temu uczą się również tego, że czasem po prostu się przegrywa – i to jest potrzebne.
Oj tam, chłopaki nie płaczą. Nawet, jak na placu zabaw nasza pociecha zaliczy upadek i nabije sobie siniaka, to żaden tata nie będzie przytulał, ani „lulał” na rękach, tylko po prostu obetrze łzy i ewentualnie pocieszająco klepnie w ramię, najlepiej pokazując przy tym własne blizny z dzieciństwa ;). Po prostu tatusiowie są zdecydowanie mniej emocjonalni, nie panikują, i potrafią o wiele szybciej „osuszyć łzy” – właśnie dzięki zasadzie, że „chłopaki nie płaczą”. I co najważniejsze – zwykle stosują tą samą metodę wobec dziewczynek ;). To kolejny plus w wychowaniu dla dzieci – dzięki niemu maluchy uczą się, że nie zawsze trzeba się „mazać”, tylko twardo stąpać po ziemi.
Oj tam, eksperci. Tatusiowie wiedzą "naj"lepiej ;). A przynajmniej tak się im wydaje – i nie zawsze kierują się „złotymi zasadami” rozmaitych ekspertów wypowiadających się o wychowaniu dzieci. Dzięki temu każde dziecko ma naprawdę indywidualne wychowanie, pełne nieprzetartych ścieżek, które wyznacza ojciec. No i najważniejsze – tatusiowie nie chcą być koniecznie „super-tatami”, nie czując takiej presji, mogą realizować swój własny plan wychowawczy – często oparty na wcześniej wspomnianej improwizacji.
Facet to duże dziecko – podobno. Tym łatwiej jest mu pobawić się ze swoim dzieckiem – a nie tylko nim zaopiekować. Bez trudu każdy z tatusiów położy się na podłodze, by pościgać się „resorakami” z synkiem czy też zbuduje domek z klocków dla lalki swojej córeczki. Zabawa z tatusiem staje się w większym stopniu zabawą, w czasie której tata popuści wodze fantazji i będzie umiał świetnie bawić się na równi ze swoją pociechą.
Jak to więc jest z tym wychowaniem przez mamę i tatę? Z kim dziecko lepiej się dogaduje? Chyba bardziej prawidłowe określenie będzie tutaj nie „lepiej”, ale inaczej. I to jest tak naprawdę najważniejsze i jak najbardziej prawidłowe w wychowaniu dziecka. Dzięki temu dziecko czasem może „powygłupiać” się z tatą, a czasem pobawić się zupełnie „na poważnie” z mamą. I chyba taka różnorodność jest najważniejsza, prawda? Poza tym A jeśli faktycznie zauważycie, że ktoś dogaduje się ciut lepiej, wykorzystajcie to przy "rzeczach trudnych".
Zdjęcie: Pixabay CC0
Prywatnie mąż, a od 2009 r. również ojciec. Urodził się w sierpniu 1982-ego. Żyje i pracuje dzieląc różne pasje. Z wykształcenia i zawodu pedagog i grafik, z zamiłowania pisarz-amator.
Wolne chwile spędza pisząc prozę na nieodłącznej komórce. Gdy nie pisze, czyta polską fantastykę, słucha muzyki albo spędza czas z synkiem na placu zabaw. Prowadzi również bloga: www.tataszymona.blogujacy.pl