Rodzice nierzadko uważają, że ich dzieci są wyjątkowe, jeśli chodzi o ilość konfliktów. Z tego też powodu często martwią się, że ich dorosłe już pociechy nie będą miały dobrych relacji albo że znienawidzą się zupełnie jeszcze w okresie dorastania.
Z badań wynika jednak, że częste „nieporozumienia” między dziećmi to… norma. Najwięcej konfliktów pojawia się w grupie przedszkolaków – dzieci od 2-go do 4-5-go roku życia kłócą średnio – uwaga – nawet 6 razy na godzinę. Dzieciaki w grupach 3-7 lat kłócą się już trochę rzadziej, bo prawie 3 razy na godzinę (za: Jeffrey Kluger, The sibling efect). Cztero- i sześciolatki wchodzą w konflikty równie często – tu wypada jedna awantura na około 20 minut (za: Social Development, listopad 2010). Rzadziej kłócą się już uczniowie szkół podstawowych, oni jednak na dłużej się obrażają i trzymają w sobie negatywne emocje.
Podsumowując – można odnieść wrażenie, że dzieci do siódmego roku życia walczą ze sobą niemal bez przerwy. Z jednej strony jest to przygnębiające i męczące. Z drugiej taka informacja może uspokajać – wszystko wskazuje na to, że liczne konflikty między maluchami są w normie, więc wcale nie muszą przekładać się na gorsze relacje w przyszłości.
Żyjące w jednym domu rodzeństwo tworzy wyjątkową, niczym nieograniczoną relację. Zarówno jedno, jak i drugie dziecko bez ogródek może mówić o tym, co uważa za dobre, a co mu nie pasuje. Maluchów nie blokują normy, nie muszą one zważać na opinie osób trzecich czy trzymać się wypracowanych, społecznych zasad. Innymi słowy – wyrażają swoje uczucia wprost, bez żadnych ogródek.
Jeśli dodamy do tego fakt, że przedszkolakami (a nawet i nieco starszymi dziećmi) rządzą ogromne emocje, powstaje mieszanka wybuchowa w postaci nawet kilkudziesięciu drobnych konfliktów dziennie. Co ciekawe, ten sam brak skrępowania oraz emocjonalność pozwala dzieciom w sekundę się pogodzić i bawić się po kilku minutach od małej „wojny” – jakby nigdy nic się nie stało.
Co do przedmiotów kłótni, to i tutaj zazwyczaj nie ma większych niespodzianek. W najmłodszych grupach wiekowych zdecydowanie najwięcej konfliktów dotyczy przedmiotów i atrakcji – zarówno zabawek, jak i na przykład wyboru bajki. Naturalnie świetnie działa tutaj psychologiczna reguła niedostępności. Polega ona na tym, że to, co niedostępne, staje się dla nas niezwykle atrakcyjne. W tym przypadku „niedostępne” oznacza „w ręku rodzeństwa”. To właśnie ta reguła każde dzieciom kłócić się o starą maskotkę, które wcześniej przez 3 miesiące leżała w kącie pokoju, nie wzbudzając niczyjego zainteresowania. Ponadto dzieci kłócą się o rodziców/rodzica – a dokładniej o przytulenie, o wspólne wyjścia czy o buziaka.
Ciągłe konflikty między dziećmi rodzą mnóstwo pytań – wielu rodziców nie wie na przykład, czy należy interweniować w kłótnie, czy może zostawić sprawy własnemu biegowi i pozwolić się dzieciom „dogadać”. Warto więc te kwestie uporządkować.
To naturalne, że trudno utrzymać nerwy na wodzy, kiedy z pokoju dzieci dobiegają odgłosy kolejnej kłótni. Jednak twoje negatywne emocje nie wniosą niczego dobrego. Łatwiej będzie je powstrzymać, kiedy uświadomisz sobie, że konflikty między twoimi pociechami naprawdę dobrze wpływają na ich rozwój.
Zarówno psychologowie, jak i pedagodzy twierdzą, że posiadanie rodzeństwa umożliwia ciągły trening emocjonalny i społeczny. Precyzując, dzieci, które kłócą się z bratem czy siostrą:
Według niektórych badań dzieci często kłócące się ze swoim rodzeństwem wyrastają na osoby bardziej komunikatywne, pewne siebie i otwarte – innymi słowy, naprawdę dobrze radzą sobie w społeczeństwie. Wbrew temu, czego boją się rodzice, wcale nie stają się ludźmi wybuchowymi, wręcz przeciwnie. Może to wynikać z faktu, że wieloletnie „treningi” umożliwiły im nauczenie się prawidłowych technik rozwiązywania problemów.
Wobec powyższego naturalnie nasuwa się wniosek, że dzieci w konflikcie warto pozostawić same sobie. Jeśli nie musisz – nie reaguj. Jako rodzice automatycznie wchodzimy w rolę sędziów, podczas gdy w wielu przypadkach dzieci świetnie poradzą sobie bez rozjemcy.
Jednocześnie ucz dzieci, jak rozwiązywać swoje konflikty. Podpowiadaj, mówiąc na przykład: „Kiedy będziecie krzyczeć oboje, nie dojdziecie do porozumienia. Zastanówcie się, jak inaczej się pogodzić”. Możesz też podsuwać gotowe rozwiązania, np.: „Skoro nie możecie się dogadać, to przeprowadźcie losowanie, kto ma pierwszy bawić się cymbałkami. Potem, po 5 minutach, będzie zmiana”.
Reaguj natomiast, gdy dzieci nie mogę dogadać się do tego stopnia, że cymbałki lądują na czyjejś głowie. Wówczas warto rozdzielić maluchy, a po wyciszeniu się emocji omówić sytuację – niech twoje pociechy same spróbują wysnuć wnioski.
To słowa, które zazwyczaj kierujemy do starszych dzieci. Nie tak powinno się jednak rozwiązywać problemy – dla starszaka to krzywdzące i ma prawo czuć się źle.
Nie każdy, kto płacze, jest tym poszkodowanym. Zanim podejmiesz jakieś decyzje albo wydasz „werdykt”, wysłuchaj obu stron.
Jeśli masz taką tendencję – powstrzymuj się niemal na siłę. Pozwól dzieciom nauczyć się, jak dochodzić do porozumienia.
Dając dzieciom klapsy, nie tylko stosujesz przemoc, ale też wysyłasz sprzeczny komunikat. Nie możesz karać biciem za bicie i konflikty.
Twoje wysiłki na niewiele się zdadzą, jeżeli nie stosujesz się do własnych zaleceń. Nie bądź agresywna w trakcie kłótni z partnerem, nie trzaskaj drzwiami, nie krzycz. Pamiętaj, że dzieci nas nie tylko słuchają, ale też – a może przede wszystkim, naśladują.
Warto poczytać:
Psycholog, redaktor. Absolwentka Uniwersytetu Gdańskiego, autorka dziesiątek artykułów ułatwiających Czytelnikom zrozumienie mechanizmów psychologii i wprowadzenie ich we własne życie. Regularnie podnosi swoje kwalifikacje i współpracuje z gabinetami w całej Polsce. Prywatnie szczęśliwa żona i mama.