„Tato, a kiedy u nas będzie choinka? My już mamy w przedszkolu. I wiesz co ma być na górze choinki? Gwiazdka!” – tak odezwał się Szymon w czasie powrotu do domu w piątkowe popołudnie. I w zasadzie zadał dobre pytanie – kiedy będzie u nas? Może właśnie w ten piątek – ostatni przed Świętami Bożego Narodzenia? „To co, może ubierzemy choinkę dzisiaj?” – zapytałem. „Taaak!” – Szymon z radością odkrzyknął, a zaraz potem dodał: „Ale ja będę ubierał naszą choinkę!”.
No właśnie, jak to jest z tym ubieraniem? Czy dorośli dopuszczają do tego dzieci? Czy tylko każą im patrzeć z boku, w obawie przed zniszczeniem choinkowych baniek? U mnie w domu, odkąd tylko pamiętam, była dokładnie opracowana procedura na ubranie drzewka. Tata odpowiedzialny był za ustawienie choinki oraz ubranie ją w sznur świecących lampek. To zawsze właśnie od tego zaczynało się ubieranie świątecznego drzewa. Zawsze najpierw lampki układane były na podłodze w prostej linii, by rozsupłać ewentualne węzły i splątania. Potem lampki były podłączane pod prąd, by sprawdzić, czy działają. Następnie wymieniane były żarówki, które odmówiły posłuszeństwa – bo przecież nie mogło braknąć ani jednej lampki. Gdy już każda z żarówek świeciła, tata wyłączał lampki i układał je na choince, zawsze tak samo: od samej góry aż do samego dołu owijał nimi całe drzewko. Potem włączał lampki i my wszyscy wieszaliśmy bombki, aniołki, gwiazdki inne świąteczne. Wszystko toczyło się zawsze w bardzo rodzinnej atmosferze, razem, z uśmiechami.
Tak było kiedyś, gdy mieszkałem jeszcze z rodzicami. A jak to wygląda teraz, kiedy sam jestem tatą? W tym roku po raz pierwszy kupiliśmy żywą choinkę, prawdziwą, w doniczce – z planem na późniejsze zasadzenie w ogródku. A samo ubieranie? Faktycznie ubraliśmy drzewko w piątek. Zaangażowaliśmy w to Szymona i oczywiście, nie mogło być inaczej, niż tak, jak wyniosłem to z rodzinnego domu. Najpierw były światełka, a dopiero potem ozdoby. Właśnie – tym razem ozdoby, a nie bombki. Uznaliśmy, że skoro choinka jest naturalna, to również ozdoby takie muszą być. Więc Szymon z prawdziwą radością wieszał drewniane reniferki, i dzwonki. A wcześniej jeszcze słomiane aniołki i gwiazdki. Znalazło się także miejsce dla samodzielnie przez nas wypieczonych i ozdobionych pierników. Łańcuch zaś zrobiliśmy w tym roku z nawleczonego na nitkę popcornu. Szymek potem z dumą patrzył na kolorową choinkę, rozświetloną lampkami. A my patrzyliśmy na niego i widząc radość w jego oczach, cieszyliśmy się, że dopuściliśmy go świątecznego drzewka i ozdabiał go razem z nami.
I to chyba tak naprawdę najlepszy sposób na ubranie choinki. Nie chodzi przecież tak naprawdę o to, jak bardzo „bogato” nasza choinka będzie ubrana, jak bardzo będzie naturalna (albo nie), czy wreszcie, czy jest naprawdę prawdziwym drzewkiem, czy jego sztucznym odpowiednikiem. To tylko symbolika. Warto za to przy okazji Świąt Bożego Narodzenia trochę bardziej zadbać o „otoczkę”, jaką mamy przy okazji tych dni. O rodzinną atmosferę, o pogodny nastrój, optymizm. Bardzo dobrym pomysłem jest robienie wszystkiego razem i ubieranie choinki jest tutaj świetnym przykładem. Nawet, jeżeli nasze dziecko nie umie sobie poradzić z powieszeniem ozdób, albo jeśli nasze naturalne drzewko ma po prostu kłujące igły – zawsze możemy poprosić, by podawał nam kolejne ozdoby, lub by podpowiedział, którą ozdobę gdzie powiesić. Bo przecież Święta Bożego Narodzenia, to też święta rodzinne, święta rodziców, którym urodziło się dziecko. Najlepszym sposobem na ich uczczenie jest przygotowanie się do nich wspólnie, prawda?
Zdjęcie: pexels.com
Prywatnie mąż, a od 2009 r. również ojciec. Urodził się w sierpniu 1982-ego. Żyje i pracuje dzieląc różne pasje. Z wykształcenia i zawodu pedagog i grafik, z zamiłowania pisarz-amator.
Wolne chwile spędza pisząc prozę na nieodłącznej komórce. Gdy nie pisze, czyta polską fantastykę, słucha muzyki albo spędza czas z synkiem na placu zabaw. Prowadzi również bloga: www.tataszymona.blogujacy.pl