Na przestrzeni kilkudziesięciu lat teorie dotyczące opieki nad małym dzieckiem, głównie te związane z prawidłowym snem, karmieniem czy samym porodem ewaluowały, pisaliśmy o tym w pierwszej części cyklu. Zmieniły się jednak nie tylko zalecenia dotyczące dziecięcej fizjologii, opieki nad nim i sposobów pielęgnacji, ale także te dotyczące strefy emocjonalnej dziecka. W jaki sposób zalecano uspokajać płaczące dziecko i jaka była rola poszczególnych członków najbliższej rodziny w jego wychowywaniu kiedyś, a jak jest dzisiaj.
Kiedyś. „Poczekaj, niech się wypłacze…” – taką radę usłyszałabyś, gdybyś wiele lat temu zapytała, jak masz uspokoić płaczącą pociechę. Ta metoda zaczęła być popularna już w XIX wieku. No cóż, niech o tym, że metody z tego okresu należy traktować jako przestarzałe, świadczy inna zasada – mówiąca o tym, że dziecka nie powinno się zbyt często dotykać z uwagi na ryzyko przeniesienia bakterii.
Dziś. Na szczęście nauka dostarcza nam danych, które pozwalają uświadomić sobie, jak ważna jest bliskość rodzica i jego reakcja na płacz malucha. Jej brak może prowadzić do pojawienia się w dziecku uczucia lęku związanego z niezaspokojeniem jego potrzeb oraz uwalnianie się hormonu stresu, który może wyrządzić długofalowe szkody w nieukształtowanym jeszcze organizmie dziecka. Nie polecamy panicznego reagowania na każdy odgłos wydany przez dziecko, jednak warto podkreślić z całą mocą, że metoda „na wypłakanie się” może przynieść dużo więcej szkody, niż pożytku.
Kiedyś. Opieka nad małym dzieckiem od wieków spoczywała na kobiecie. Panowała powszechna zgoda co do tego, że jest ona wyposażona w instynkty, dzięki którym wie, jak należy opiekować się noworodkiem. Dla ojców ta „tajemna wiedza” była niedostępna, a swoje dziecko poznawali bliżej dopiero, kiedy można było się z nim bawić. Nie kojarzy Ci się to trochę ze słowiańskimi postrzyżynami? „Męską rzeczą” było zdecydowanie zarabianie pieniędzy, kobiecą – opieka nad domowym ogniskiem. I właściwie każdemu, no może z drobnymi wyjątkami, ten podział obowiązków odpowiadał.
Dziś. W dzisiejszych czasach ojciec odgrywa bardzo ważną rolę w życiu dziecka i to od pierwszych chwil jego życia. Mężczyźni coraz częściej towarzyszą swoim kobietom przy porodzie, zyskując tym samym bezcenne doświadczenie - bycie świadkiem przyjścia na świat swojego dziecka i często przecięcia pępowiny. Kiedyś podobne ekstrema były nie do pomyślenia! Obecnie tatusiowie mogą spokojnie sprawować opiekę nad dzieckiem na równi z mamą, o ile tylko chcą. W dzisiejszych czasach coraz częściej spotykamy też inny model rodziny, w których role odwracają się - mama zarabia, a tata opiekuje się dziećmi i domem. O rosnącym znaczeniu roli ojca niech świadczy coraz większa popularność tzw. urlopów tacierzyńskich. Młodzi rodzice są świadomi tego, że wiedza, jak opiekować się dzieckiem, nie jest wrodzona – może ją nabyć tak mama, jak i tata. I, przede wszystkim, że dla maluszka w każdym momencie jego życia ważny jest kontakt z obojgiem rodziców.
Kiedyś. Kiedyś popularne były rodziny wielopokoleniowe. Dziadkowie najczęściej mieszkali ze swoimi dziećmi i wnuczętami. Dzięki temu aktywnie uczestniczyli w wychowywaniu najmłodszych członków rodziny, dzieląc się z młodymi rodzicami swoim cennym doświadczeniem i pomocą na co dzień. Babcia dziecka była dla młodej matki pierwszą osobą, do której zwracała się z licznymi wątpliwościami. Pełniła też rolę niezastąpionej, niezawodnej opiekunki 24/7h. No i zapewniała wnuczętom wspomnienia babcinych obiadów, których nie da się podrobić …;-)
Dziś. W ciągu kilku dekad zmienił się dominujący model rodziny. Wielopokoleniowe rodziny to dzisiaj rzadkość. A jeśli już zdarzy się tak, że dzieci, rodzice i dziadkowie mieszkają pod jednym dachem, nierzadko powoduje to w nich frustrację. Dzisiejsi rodzice stawiają na niezależność – owszem, rady babci są cenne, ale dawane z umiarem. Warto zauważyć, że sama babcia odbiega dziś od wyobrażenia staruszki siedzącej w bujanym fotelu, piekącej ciasteczka lub robiącej na drutach. Coraz częściej babciami zostają aktywne zawodowo kobiety, które nie przekroczyły pięćdziesiątki, a swojego życia nie zamierzają w 100% poświęcać wnukom. Nic dziwnego, że drogi dziadków i młodych rodziców coraz częściej się rozchodzą.
***
Nie da się zaprzeczyć, że większość zmian dotyczących opieki nad najmłodszymi, jakie zaszły w ciągu kilkudziesięciu lat, obrała dobry kierunek. Najważniejsze jednak jest to, żeby nie przesadzać w żadną stronę. Pamiętaj, że przybieganie na każdy odgłos wydany przez Twojego dziecko nie przyniesie nic dobrego. I że dobre rady babci często mają całkiem niezłe uzasadnienie – w końcu wychowała Ciebie. Powodzenia w opiece nad Twoim maluszkiem!
Zdjęcie: Fotolia by © Dmitry Naumov
Lubi pisać, obserwować ludzi, kocha dzieci, lubi czytać i buszować po sklepach.