Gouda, edamski, morski, czy królewski - Polacy chętnie sięgają po żółte sery. Tymczasem większość dostępnych w sprzedaży serów wcale serami nie jest. Jak zatem nie dać nabić się w butelkę i wybrać produkt dobrej jakości?
Sery to przede wszystkim bogate źródło wapnia, białka i fosforu. Niewiele osób wie, że aby pokryć dzienne zapotrzebowanie na wapń dorosłego człowieka wystarczy zjeść cztery plasterki prawdziwego, żółtego sera!
Do wyprodukowania jednego kilograma sera żółtego potrzeba około 10-12 litrów mleka, a ponieważ uzyskanie tłuszczu z mleka to skomplikowana i przede wszystkim droga procedura, producenci zastępują tłuszcz mleczny tanimi tłuszczami roślinnymi. Czasem też dodają składniki pochodzenia zwierzęcego np. łój, czyli tłuszcz stały.
Jeśli w serze znajdują się konserwanty, aromaty, barwniki, tłuszcze roślinne, lecytyna sojowa, skrobia pszenna, czy mleko w proszku to nie jest to już ser lecz wyrób seropodobny.
Koniecznie zwróć uwagę na skład sera! Zawartość lecytyny sojowej, tłuszczy roślinnych, karagenu, regulatorów kwasowości czy białka świadczy o tym, że ser jest przetworzony chemicznie!
Także sery wędzone w większości przypadków produkowane są metodą przemysłową, czyli zanurzane są w chemicznym aromacie lub spryskiwane odpowiednim barwnikiem. Niewiele dostępnych w sprzedaży serów zostało poddanych procesowi wędzenia.
Udając się na zakupy musimy być czujni. Na sklepowych półkach czyha na nas wiele pułapek. Mimo, że Państwowa Inspekcja Handlu wymaga, żeby produkty seropodobne były wyraźnie oddzielone od prawdziwych serów, to sprzedawcy zazwyczaj kładą je obok siebie. Dlatego nie pozostaje nam nic innego jak, po raz kolejny, dokładne czytanie etykiet.
Zdjęcie: Fotolia by © James Peragine