"Mamusiu, dzisiaj chcę spać z Tobą" - powiedział Szymon do Mamy Sz., gdy wycierałem go ręcznikiem po kąpieli. I kilka minut później faktycznie położyłem go do jego łóżka, a obok niego położyła się Mama Szymona. Oboje dostali buziaka na dobranoc i zostawiłem ich samych, zamykając drzwi do jego pokoju. Zacząłem się zastanawiać. Czy ojciec dziecka jest aktorem drugoplanowym? Czy ja jestem takim aktorem?
Taką usłyszałem kiedyś wśród znajomych tezę - że właśnie ojciec jest taką postacią drugiego planu, a zdecydowanie na pierwszym miejscu jest matka. I zacząłem zastanawiać się, na ile jest w tym prawdy. Doszedłem do wniosku, że jednak niewiele. W naszej rodzinie chyba nigdy nie było takiego jednoznacznego podziału. Jak tylko na teście pojawiły się dwie kreski, oboje poczuliśmy się w pełni rodzicami i od tego dnia wszystkie decyzje związane z naszym rosnącym w brzuszku Mamy Sz. dzieckiem podejmowaliśmy wspólnie. Nawet na wszystkie badania związane z przebiegiem ciąży chodziliśmy razem, a ja towarzyszyłem Żonie w gabinecie ginekologa.
Potem był dzień narodzin. Jako ojciec dziecka i mąż byłem obecny przez cały czas trwania porodu, wspierając i pomagając na wszystkie możliwe sposoby. I pojawił się on - Szymon - który wywrócił nasz świat dosłownie i w przenośni do góry nogami. Czy gdzieś tutaj było miejsce na "aktora drugiego planu"? Wydaje mi się, że nie, od samego początku na równi współpracowaliśmy.
Niedługo po narodzinach Szymona wróciłem do pracy, ponieważ rozpoczął się rok szkolny. Mama Sz. została w domu, z nowonarodzonym dzieckiem. Wydawać by się mogło, że taki układ ułatwi powstanie podziału na zasadzie mama - pierwsza, tata - drugi, ale my wykorzystaliśmy to do zbudowania równowagi. Mama Sz. opiekowała się synkiem do mojego powrotu z pracy, ja przejmowałem go po powrocie do domu. Nie było "pierwszoplanowych" i "drugoplanowych" aktorów, tylko rozsądny i dający odpoczynek obu rodzicom podział ról: zarówno mama jak i tata potrafili zająć się w pełni samodzielnie taką kilkudniową kruszynką, by dać drugiemu rodzicowi trochę odpoczynku.
Niestety, często można spotkać rodziny, w których matka całkowicie przejmuje opiekę nad dzieckiem, dopuszczając ojca dosłownie od święta. Albo, w których ojciec "nie poczuwa się" do pomocy przy dziecku, zwłaszcza na początku, chociażby przy przewijaniu kilkumiesięcznej pociechy. A przecież najlepszym rozwiązaniem jest rozsądnie ustalony kompromis. Każdy potrzebuje czasem oddechu i nie można być bez przerwy "na pierwszym planie".
Teraz, gdy Szymon ma cztery lata, wiem, że oboje z Mamą Sz. jesteśmy po równo "pierwszoplanowymi" rodzicami. Każde z nas zawsze, od samego początku naszego bycia rodzicami, potrafiło zająć się Szymonem zupełnie samodzielnie, dając drugiemu chwilę wytchnienia. A z drugiej strony oboje zawsze mogliśmy liczyć na swoją wzajemną pomoc.
Nie można jednoznacznie powiedzieć, że ojciec zawsze jest aktorem drugiego planu. To się przecież zmienia. Czasem to matka jest bardziej zmęczona, chora, czy po prostu zajęta pracą i to tata jest na pierwszym planie albo wręcz właśnie on chętniej opiekuje się swoim "oczkiem w głowie", prawie nie dopuszczając mamy do synka czy córki. Najlepszym rozwiązaniem jest - jak chyba zawsze w takich mogących rodzić konflikty sytuacjach - równowaga i kompromis. I to jest chyba najlepszy sposób na naprawdę wspólne wychowywanie dziecka.
Jak u Was wygląda podział obowiązków? Czy też utrzymujecie równowagę i kompromis, czy jednak te proporcje są nieco zaburzone?
Zdjęcie: Pixabay
Prywatnie mąż, a od 2009 r. również ojciec. Urodził się w sierpniu 1982-ego. Żyje i pracuje dzieląc różne pasje. Z wykształcenia i zawodu pedagog i grafik, z zamiłowania pisarz-amator.
Wolne chwile spędza pisząc prozę na nieodłącznej komórce. Gdy nie pisze, czyta polską fantastykę, słucha muzyki albo spędza czas z synkiem na placu zabaw. Prowadzi również bloga: www.tataszymona.blogujacy.pl